W sezonach 2013-2016, Piotr Protasiewicz nie schodził w meczach ligowych na Motoarenie poniżej granicy dziesięciu punktów. Kapitan Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra zachwyca niemal za każdym razem, gdy pojawi się na tym obiekcie. Nie inaczej było w niedzielny wieczór. Jego zespół pokonał Get Well Toruń 46:44, a doświadczony żużlowiec wspólnie z Patrykiem Dudkiem zapewnili drużynie wygraną w ostatnim wyścigu zawodów. Protasiewicz nie widzi jednak niczego specjalnego w startach na tym konkretnym torze.
- W Grudziądzu zdobyłem dwanaście punktów, w Zielonej Górze również notuję wyniki w granicach kompletu, więc po prostu jest okej - komentuje żużlowiec. - Co tu więcej mówić? Lubię jeździć w Toruniu. Nie zawsze decyduje sam start, mamy różne możliwości rozegrania wyścigu. Tor jest zawsze świetnie przygotowany, równy i bez pułapek, co jest bardzo ważne. Liczy się sport, a nie kombinacje alpejskie. Patentu żadnego na jazdę tam nie mam - dodaje.
Dla 42-latka to już piąty raz w tym sezonie, kiedy startował w biegu numer piętnaście. W starciach z ekipami z Gorzowa, Wrocławia, Grudziądza i Torunia były to gonitwy, które decydowały o tym, jaki dorobek punktowy przypadnie w danym meczu Falubazowi.
- Margines błędu jest wtedy żaden. W ostatnią niedzielę też nie było to łatwe, ale się udało. Cieszymy się, że dobrze to rozegraliśmy. Od początku po starcie sczepiłem się z Chrisem Holderem i po dobrym wyjściu spod taśmy, sytuacja zmieniła się w złą. Spadła mi ręka z gazu i efektem była czwarta pozycja. Później nie wiedziałem jak pojechać, bo widziałem Patryka Dudka, który się troszkę przepychał. Czekałem aż przyblokują się nieco z Holderem, wykorzystałem szybkość motocykla i przesunąłem się na trzecią pozycję - opowiada po meczu Piotr Protasiewicz.
Kolejne spotkanie ekipa z Winnego Grodu odjedzie 25 czerwca. Rywalem będzie Fogo Unia Leszno.
ZOBACZ WIDEO Powrót żużla do stolicy? PZM gotów pomóc