Cash Broker Stal ma za sobą trzy spotkania ligowe - wszystkie wygrane. W niedzielę gorzowianie wyszli z nie lada opresji we Wrocławiu, gdzie przez niemal całe spotkanie musieli gonić zawodników Betardu Sparty Wrocław. Zawody zakończyły się wygraną gości 45:44.
Słabo w pierwszych biegach spisywał się Przemysław Pawlicki. 25-latek startując z numerem pierwszym miał do dyspozycji wewnętrzne pola startowe, ale nie był w stanie wykorzystać tego atutu. - Czasem te początki nie są łatwe. Przyjeżdża się na stadion, gdzie jeszcze nikt z nas nie miał okazji startować. Wrocławski tor się zmienił, inna jest nawierzchnia. Dla nas wszystkich to była zagadka. Jednak odnaleźliśmy się we właściwym momencie - powiedział Pawlicki.
Gorzowianie po pięciu biegach przegrywali już różnicą dwunastu punktów (9:21). Na dodatek wskutek kontuzji stracili Krzysztofa Kasprzaka. Dzięki skutecznej jeździe liderów byli jednak w stanie odwrócić losy spotkania. - Każdy z nas wyjeżdżając spod taśmy, chce wygrać bieg. Czasem jest ciężko. Obecnie żużel jest tak wyrównany, że w jednym biegu zawodnik wygrywa, a w następnym dostaje szprycę i przyjeżdża z tyłu. To nie jest łatwe znaleźć ustawienia motocykla - dodał żużlowiec Cash Broker Stali.
Pawlicki ustawienia sprzętu znalazł dopiero na ostatni wyścig. W czternastym biegu wspólnie z Martinem Vaculikiem przywiózł do mety podwójne zwycięstwo. To dało impuls gorzowianom przed decydującą gonitwą. - Nie było łatwo. Walczyliśmy do samego końca. Wywozimy dwa punkty z Wrocławia i to jest dla nas bardzo ważne. Wszyscy, którzy oglądali ten mecz, widzieli jaki on był w naszym wykonaniu. Zaczęliśmy słabo, szukaliśmy ustawień do samego końca. Sam trafiłem najlepsze parametry dopiero w ostatnim wyścigu. Czasem tak bywa. Wiemy jakie błędy popełniliśmy i postaramy się ich nie powtórzyć - podsumował 25-letni zawodnik.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Inter Mediolan przegrywa mecz za meczem [ZDJĘCIA ELEVEN]