Leszczynianie byli faworytami tego spotkania, ale nikt nie wskazywał na to, że mogą zwyciężyć w takich rozmiarach. Ekantor.pl Falubaz był w niedzielę w kompletnej rozsypce, o czym mówił bez ogródek trener Marek Cieślak.
- Na pewno nie wyobrażałem sobie, że będzie to mecz do jednej bramki. Najgorsze jest to, że teraz, po piętnastym biegu, nadal nie wiemy, o co chodzi - przyznaje Marek Cieślak. - Próbowaliśmy iść z ustawieniami w tę i drugą stronę; wyżej i niżej. Nic to jednak nie dawało. Jason (Doyle) w jednym biegu trafił z przełożeniami i wygrał. Inni zawodnicy zrobili z ustawieniami to samo, a mimo to przegrywali. Chyba zamiast dochodzić do tego, co w Lesznie się wydarzyło, trzeba będzie o tym meczu po prostu zapomnieć - dodaje.
Niedzielna porażka dała zielonogórzanom do myślenia. Marek Cieślak podejrzewa jednak, że dotkliwie o sile Fogo Unii przekonają się także inne zespoły, które przyjadą niebawem do Leszna. - Wysoko wygraliśmy na inaugurację, a teraz dostaliśmy przykładnie w tyłek. To dla nas zimny prysznic, ale na tym jednym meczu sezon się nie kończy. Wiadomo, że Unia to faworyt ligi i to teraz udowadnia. My wizytę w Lesznie mamy już za sobą, a podejrzewam, że inni też będą podobne rzeczy tu przeżywali - przyznaje Cieślak.
Falubaz trzymał się blisko leszczynian w pierwszej serii, jednak w drugiej przegrał trzy biegi pod rząd w stosunku 1:5. Był to kluczowy moment rywalizacji. - Myślę, że właśnie wtedy uszło z nas kompletnie powietrze. Ta druga seria faktycznie rozłożyła nas na łopatki. Na takim torze, z tak dobrze dysponowanym rywalem, tak czy inaczej o korzystnym wyniku moglibyśmy raczej zapomnieć - kwituje Cieślak.
ZOBACZ WIDEO "Panie Tomku kochany, my o panu pamiętamy". Dzieci składają życzenia Tomaszowi Gollobowi