Legendy Falubazu. Największym rywalem Kurmańskiego był… Kurmański. Dudek nową nadzieją

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Patryk Dudek
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Patryk Dudek

Dla Jacka Frątczaka, byłego menedżera klubu, sprawa jest jasna - największą legendą Falubazu Zielona Góra był Andrzej Huszcza. Ostatnią, choć taką, która w pełni nie rozbłysła, jest Rafał Kurmański. Nowa nadzieja to Patryk Dudek.

Przegląd legend Falubazu Zielona Góra zaczynamy, a jakżeby inaczej, od Andrzeja Huszczy. - To największa legenda, bo jego nazwisko najdłużej funkcjonuje w świadomości kibiców z Zielonej Góry - stwierdza Jacek Frątczak, były menedżer Falubazu. - Przez lata był fundamentem i liderem zespołu. Klub, z jego udziałem, zdobywał najważniejsze trofea. Był z Falubazem na dobre i na złe. Dopiero u schyłku kariery przeszedł do PSŻ Poznań. Stabilny, waleczny na trasie, zawsze dobrze przygotowany pod względem fizycznym, słowem wzór do naśladowania. Jego pojedynki z Romanem Jankowskim, Zenonem Kasprzakiem czy Piotrem Świstem przeszły do historii polskiego żużla - uważa Frątczak.

Informacje sportowe możecie śledzić również w aplikacji WP SportoweFakty na Androida (do pobrania w Google Play) oraz iOS (do pobrania w iTunes). Komfort i oszczędność czasu!

Kolejną legenda Falubazu to Henryk Olszak. - To przeciwwaga dla Huszczy - ocenia Frątczak. - Pamiętam go jako zawodnika utalentowanego technicznie. Mówiło się o nim, że gdyby nie przeboje życiowe, mógłby zaistnieć na arenie międzynarodowej. Wszystko przychodziło mu z łatwością, ale nie stronił od używek, co niestety przeszkadzało mu w jeszcze większym rozwinięciu skrzydeł. Olszak to był powiew zachodu, gdy idzie o styl jazdy. Szkoda jednak, że był taki czupurny i życiowo pogubiony, bo choć jego legenda jest wiecznie żywa to mam wrażenie, że mogło to lepiej wyglądać - komentuje nasz ekspert.

Trzeci z wielkich zielonogórzan to Maciej Jaworek. - Świetny technik i startowiec - analizuje Frątczak. - Jeździł lekko jak Jarek Hampel. Mogłoby się wydawać, że w ogóle nie wkłada siły w prowadzenie motocykla. W szczycie formy został mistrzem Polski. Faworytem tamtych zawodów w 86 roku był Huszcza, ale w ciężkich warunkach torowych najlepszy okazał się Jaworek. Po sukcesie rozstał się z Falubazem i wyjechał do Niemiec. Tam próbował jeździć, ale to nie było to samo. Wrócił do Zielonej Góry ery Morawskiego. Szybko nadrabiał straty, ale fatalny wypadek w sparingu, w 1993 roku, przerwał wszystko. Doznał uszkodzenia kręgosłupa i wielu innych organów. Szkoda, bo ta kariera mogła mieć wymiar międzynarodowy - zauważa Frątczak.

Czwarty w kolejce jest Piotr Protasiewicz. - Od początku było wiadomo, że to wielki talent - przekonuje były menedżer Falubazu. - Rozwijał się u boku tragicznie zmarłych Andrzeja Zarzeckiego i Artura Pawlaka. Nie miał startu, ale posiadał inne walory. Pamiętam rok 1993, kiedy Piotr ubrany w skórę po Marku Molce ograł Pera Jonssona. To był przełom. W kolejnym sezonie zdobył pierwszy komplet i szedł mocno do przodu. Trochę wytrąciły go z rytmu kontuzje w 1994 roku, ale potem stał się czołową postacią ligi. Ma mnóstwo tytułów i worek medali, bo też jest najbardziej utytułowanym wychowankiem Falubazu - stwierdza Frątczak.

Ostatnią z legend jest zdaniem Frątczaka, Rafał Kurmański. - Od samego początku było wiadomo, że to chłopak nieprzeciętnym. Żużel był jego przeznaczeniem. Świetny technicznie. Uderzała łatwość, z jaką poruszał się na motocyklu. Pamiętam taki jego świetny występ z 2001 roku w Bydgoszczy, gdzie dwa razy pokonał Tomka Golloba, a wówczas był to wyczyn nie lada. Wydawało się, że czeka go wielka kariera, ale historie związane z tak zwanymi wydarzeniami na mieście, co było szeroko opisywane przez prasę, wszystko zburzyły. Paradoksalnie zwrot w złą stronę nastąpił, gdy przeszedł na zawodowstwo. Pamiętam szok, jaki spowodowała wiadomość o samobójczej śmierci Rafała. Kurmański był bowiem taką nową nadzieją zielonogórskich kibiców, efektem ich nostalgii za czasami sukcesów, choćby z czasów Morawskiego. Był uwielbiany, bo idealnie wypełnił lukę, bo pięknie się ścigał. Miał też jednak depresję, która spowodowała, że podjął takie, a nie inne kroki. Największym rywalem Rafała był bowiem on sam. Inna sprawa, że jego legenda jest wiecznie żywa. Takim jego spadkobiercą stał się Patryk Dudek. To na nim skupione są dziś emocje kibiców. Jednak on jeszcze nie jest legendą, dopiero pisze swoją historię - kończy Frątczak.

[b]Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->

[/b]

ZOBACZ WIDEO Ostatnie szlify przed Rajdem Dakar (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: