Plandeka ochraniająca tor jest od wielu lat stosowana w duńskim Vojens i doskonale się tam sprawdza. Ekstraliga Żużlowa chce jednak przykryć także polskie tory, by zminimalizować ryzyko odwoływania spotkań z powodu warunków atmosferycznych. W sezonie 2017 plandeka zrobiona przez Duńczyków ma się pojawić na torze Betardu Sparty Wrocław. Jeśli się sprawdzi, to od 2018 roku będzie obowiązkowa na wszystkich obiektach za wyjątkiem toruńskiej Motoareny. Tam jest dach, więc nie ma potrzeby stosowania folii przykrywającej całą nawierzchnię.
Do przetargu wygranego przez Speed Sport zgłosił się także Jacek Frątczak, żużlowy ekspert i menedżer. Zaproponował on zupełnie inne rozwiązanie niż Duńczycy. Jego plandeka miała działać na zasadzie parasola. Rozwiązanie było bardzo ciekawe, ale nie było wiadomo, jak ta konstrukcja zachowa się w przypadku wiatru. Z drugiej strony było sprawdzone rozwiązanie, więc nic dziwnego, ze Ekstraliga Żużlowa poszła w tym kierunku. - Zdecydowało wieloletnie doświadczenie w tego typu produkcji, ale i też fakt, że warunki cenowe były korzystniejsze - mówi Wojciech Stępniewski, prezes spółki zarządzającej rozgrywkami. - Jeśli plandeka sprawdzi się we Wrocławiu to od 2018 roku każdy klub będzie miał obowiązek jej posiadania i przykrywania toru w razie niekorzystnych prognoz.
Plandeka zrobiona przez Speed Sport kosztuje ponad 200 tysięcy złotych. Jest zrobiona ze specjalnego, bardzo wytrzymałego PVC. Zaletą tej folii ochronnej jest system odprowadzania wody zamontowany na łączeniach.
ZOBACZ WIDEO Witold Skrzydlewski: Myślę, że mamy skład, który pozwoli nam się utrzymać