Szlaką pisane: Premia dla uczciwych. Kto pierwszy zapłaci, ten kontraktuje

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala

- Kto pierwszy dostanie licencję, ten powinien mieć pierwszeństwo w podpisywaniu kontraktów na nowy sezon - pisze w swoim felietonie Jarosław Galewski, dziennikarz WP SportoweFakty.

W tym artykule dowiesz się o:

Szlaką pisane to felieton Jarosława Galewskiego, dziennikarza WP SportoweFakty.

***

Niedawno jeden z prezesów poprosił mnie, żebym poczekał z informacją o ogłoszeniu kolejnego kontraktu w jego klubie. Powód? Nowy nabytek nie rozliczył się z poprzednim pracodawcą. Zawodnik chciał odzyskać kasę, a o to jest zdecydowanie łatwiej, kiedy druga strona myśli, że jest szansa na podpisanie umowy na kolejny rok. Co ciekawe, sytuacja miała miejsce w listopadzie, a przecież - zgodnie z regulaminem - czas na rozliczenie się z żużlowcami za miniony sezon był do końca października. Poza tym, wspomniany zawodnik nie mógł doczekać się pieniędzy od klubu, który do tego czasu zdążył już zakontraktować kilku innych na kolejne rozgrywki.

Chwilę później zacząłem czytać zachwyty nad przesunięciem okresu transferowego na początek listopada. Ten ruch miał spowodować, że wszystko stało się w końcu konkretne i profesjonalne. Pomyślałem sobie, że coś się zmieniło. Najwyraźniej w definicji profesjonalizmu nie mieści się już spłacanie starych zobowiązań przed zaciągnięciem nowych. Dobrze wiedzieć.

Od wielu lat twierdzę, że polski żużel nie promuje najbardziej uczciwych i solidnych płatników. Zamiast tego pole do popisu mają ludzie, którzy potrafią postawić zawodników pod ścianą. To można zmienić. Recepta jest bardzo prosta.

ZOBACZ WIDEO FOGO Unia Leszno przed sezonem 2017

Proces licencyjny powinien rozpoczynać się dzień po zakończeniu sezonu żużlowego, a kończyć 1 grudnia. Do tego czasu kluby powinny mieć czas na złożenie dokumentów. Bardziej szczegółowy harmonogram nie jest potrzebny. Ważne tylko, żeby wnioski były rozpatrywane bez zbędnej zwłoki. Kto rozliczy się pierwszy i dostanie licencję, ten jako pierwszy powinien dostać zielone światło na podpisywanie kontraktów na nowe rozgrywki. Tylko w ten sposób można nagradzać tych, którzy poważnie podchodzą do tematu finansów, a mniej sumiennym związać ręce i w ten sposób przekonać, że warto płacić jak najszybciej. Aktualny regulamin promuje cynizm i wyrachowanie. Wystarczy zawodnika, któremu się coś zalega, odpowiednio "wyczekać", a później postawić sprawę na ostrzu noża: "bierzesz połowę kasy, albo zamykam klub i zostajesz z niczym".

Otworzenie okresu transferowego po przejściu procesu licencyjnego wszystkiego jednak nie załatwi. W dalszej kolejności należy wyrzucić do kosza regulamin finansowy, który zamazuje rzeczywistość. Niektórzy twierdzą, że sytuacja w polskich klubach się stabilizuje, bo większość z nich nie ma problemu z otrzymaniem licencji. Tylko czy naprawdę jest się czym chwalić?

Ludzie, którzy mówią, że regulamin finansowy doprowadził do uzdrowienia kondycji polskich klubów, mijają się z prawdą. W tej materii od lat nie zmieniło się nic, poza tym, że ktoś postanowił zadbać o dobry PR. O realnym rozwiązaniu problemu nie ma mowy.

Limity finansowe zdjęły z klubów odpowiedzialność. Wszyscy oficjalnie płacą mniej, ale od dawna wiadomo, że licytacja jak trwała tak trwa, bo coś ekstra, co wykracza poza przepisy, może dosypać zaprzyjaźniony sponsor. Jest tylko jedno "ale". Jego uczciwość nie ma żadnego wpływu na wynik procesu licencyjnego.

[b]Jarosław Galewski

[/b]

Źródło artykułu: