Nie jest tajemnicą, że PGE Ekstraliga ma problem z przekładanymi meczami. Po pierwsze, zdecydowanie zbyt wiele spotkań jest uzależnionych od warunków pogodowych. Co więcej, szukanie rezerwowych terminów jest obecnie zadaniem bardzo trudnym. To właśnie z tego powodu od 1 listopada w regulaminie ma pojawić się zapis, który będzie ograniczać zawodnikom występującym w Ekstralidze liczbę lig, w których będą mogli startować do maksymalnie dwóch (wliczając polską).
Cała sprawa jest ściśle związana z modelem funkcjonowania ligowego żużla w Europie. Pięć lat temu została powołana instytucja Biura Lig Międzynarodowych (w skrócie FIM ISLB). W biurze aktualnie zrzeszonych jest 6 lig: polska, angielska, szwedzka, duńska, niemiecka i czeska. W lutym każdego roku ISLB publikuje Kalendarz Lig Międzynarodowych, gdzie każda liga ma swoje już przyjęte kalendarze. W przypadku przekładania spotkań, co w żużlu w związku z pogodą jest naturalne, pojawia się duży problem. - Musimy wybierać takie daty, aby nie wchodzić z butami w termin innej ligi, drużyny, która w swoim składzie ma zawodnika X startującego w Polsce. Owszem, możemy to zrobić, ale wówczas ten zawodnik X ma obowiązek jechać w drużynie, która ma pierwotny termin, pod rygorem zawieszenia przez FIM - wyjaśnia w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Wojciech Stępniewski.
Sprowadzając wszystko do jednego zdania można powiedzieć, że liga wyznaczając termin dla powtórzonego meczu musi brać pod uwagę interes sportowy obu drużyn, a następnie interes ekonomiczny organizatora meczu, tak aby dawał mu możliwość organizacji zawodów w dniu, który jest najlepszy dla kibiców. - Co roku jest to stąpanie po bardzo cienkiej linie, zostawiając już z boku imprezy światowe czy europejskie, gdzie zawsze termin rezerwowy uderza w naszą tradycyjna niedzielę. Uważamy w gronie klubów PGE Ekstraligi, że musimy zacząć bronić jeszcze bardziej swoich interesów. Na dziś PGE Ekstraliga nie ma problemu jedynie z ligą szwedzką, która jeździ we wtorki i praktycznie nie jest żadnym zagrożeniem dla polskich dat. Inaczej jest z ligą angielską, która tradycyjnie jeździ od poniedziałku do piątku i ligą duńską, która korzysta ze śród i piątków i wówczas znalezienie zawodów w tygodniu, gdzie np. jeden z zawodników PGE Ekstraligi występował w zeszłym sezonie w czterech ligach jest praktycznie niemożliwe - tłumaczy prezes PGE Ekstraligi.
Na mocy dotychczasowych przepisów każdy zawodnik może w tej chwili jeździć tam, gdzie mu się żywnie podoba. Żużel w Europie na dobre zaczyna się z początkiem kwietnia, a kończy maksymalnie na początku października. - Mamy sześć miesięcy, a więc około 185 dni, około 500 imprez, a wszystko to objeżdża 250-300 zawodników. Co więcej, co roku przybywają nowe imprezy, nowi promotorzy. Nie da się pogodzić ich jazdy w każdym miejscu w tak krótkim czasie, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę uzależnienie od pogody. Co więcej, taki model powoduje, że żużel się nie rozwija. Nie przybywa nam nowych zawodników. FIM nie zajął się tym tematem, tłumacząc się przepisami unijnymi. Postanowiliśmy sprawdzić tę kwestię i nie ma z tym żadnego problemu. My nikomu niczego nie zakazujemy. Zawodnicy zainteresowani jazdą w innych ligach, a nie w Polsce, nie muszą podpisywać kontraktu. To jasny i czytelny przekaz, który ma poparcie Polskiego Związku Motorowego - wyjaśnia Stępniewski.
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Mrozek: Zbudujemy zespół, za który Rybnik nie będzie się wstydzić
Wszystko wskazuje na to, że kluczowe decyzje w sprawie ograniczenia zawodnikom liczby lig zapadną w najbliższy wtorek. - Spotykamy się wtedy z klubami PGE Ekstraligi, aby ostatecznie wspólnie wypracować rozwiązanie, również na nadchodzący, być może przejściowy 2017 rok - zapowiada Stępniewski. - Dodam również, że nieco dziwią mnie wypowiedzi niektórych zarządzających klubami, gdyż wiedzą o tym od sierpnia tego roku. Udawanie dziś zaskoczonych jest delikatnie mówiąc, nie na miejscu. Poza tym, każdy z prezesów musi mieć świadomość, że kiedyś pojedzie mecz w niepełnym składzie, bo jego podstawowy zawodnik będzie miał inne zobowiązania ligowe, które zostały zatwierdzone przez FIM ISLB i to będzie jego priorytet pod groźbą utraty licencji ISLB - dodaje.
W związku z planowanym wprowadzeniem nowych przepisów, pojawiło się wiele kontrowersji. Niektórzy zauważyli, że regulacje uderzą nie tylko w zawodników, ale również w kluby, które będą pozbawione ławki rezerwowych na wypadek kontuzji. Ekstraliga zapewnia, że tak być nie musi. Jej władze pracują obecnie nad zasadami, w oparciu o które w klubach będą mogli funkcjonować tzw. zawodnicy oczekujący. - Mamy na myśli pewne mechanizmy. Chcemy również przeanalizować sytuację zawodników, których rodzima liga jeździ dwa razy w roku. Pewne rozwiązania zaproponujemy. Dialog tkwi w szczegółach. Dodam również, że nie wycofamy się z instytucji gościa juniora. W przypadku juniorów, to odniosło pozytywny skutek - zapewnia Stępniewski.
Władze polskiego żużla zapowiadają również, że zrobią wszystko, by być maksymalnie niezależnym od warunków pogodowych. W sezonie 2017 zostaną w tej sprawie podjęte bardzo konkretne działania. - Będziemy testować przez cały przyszły sezon na jednym z torów sposób przykrycia, który wyłonimy w konkursie. Nie chcę mówić jeszcze o lokalizacji, ale to niebawem ujrzy światło dzienne. Rok 2017 to wielkie testy. Jeśli one się sprawdzą, to w kolejnym sezonie kluby będą miały obowiązek stosowania wypracowanego modelu. Na ten moment, nie wiem, jakie to będą koszty. Z całą pewnością to nie nadszarpnie żadnego budżetu. Kluby otrzymują od sponsora i telewizji niemałe pieniądze, więc muszą być również zobligowane do działań, które podniosą jakość produktu. Poza tym, mówimy o jednorazowym wydatku, który w dłuższej perspektywie pozwoli klubom oszczędzić. Liczymy, że z czasem liczba odwołanych meczów będzie zdecydowanie mniejsza - zapowiada Stępniewski.
Przyjmnijmy, ze druzyny 1-4 w krajowych ro Czytaj całość
Po co jest komisarz toru
Ma on za zadanie dopilnowc toru aby byl gotowy do jazdy a w razie problemow pogodowych go zabez Czytaj całość
Ale sami doprowadziliśmy do takiego stanu. 3 rundy GP w Polsce plus protesty w sprawie rozdziału zawodników pomiędzy SEC i SGP (pomysł był wprowadzany z innych powodów). No i nagle mamy ponad 20 sobotnich terminów w roku zajętych. Przynajmniej jeśli chodzi o eligę, bo w pierwszej lidze zawodników z tych imprez raczej mało.
Można by to bez problemów uporządkować. Potraktować SEC jako dodatkowe eliminacje do SGP. Najlepsi do chellenga albo od razu do cyklu. Zabronić startu w dodatkowych eliminacjach zawodnikom startującym w finałach obu imprez. Wtedy można wszystkie te imprezy rozgrywać w pokrywających się terminach. I robi się luźniej.
Ale do tego potrzebny by był człowiek w FIM o niezwykłej sile przebicia. Bo to godzi w wiele grup interesów. PS: Jest jeszcze trzeci potencjalny powód proponowanych zmian. Chęć wypromowania polskich przeciętniaków kosztem przeciętniaków zagranicznych.
Na stanowisko 6-tego seniora prędzej znajdzie się chętny krajowy zawodnik. No i kasa takim asom przybędzie. Czytaj całość