Torunianie wygrali pierwsze spotkanie ze Stalą Gorzów 49:41 i do samego końca walczyli o to, by obronić tę zaliczkę w rewanżu. Ostatecznie zaprzepaścili swoje szanse dopiero w biegach nominowanych. Gospodarze wygrali drugie spotkanie 51:39 i to oni sięgnęli po Drużynowe Mistrzostwo Polski.
- Srebro, które zdobyliśmy, bardzo nas cieszy. Pozostaje oczywiście niedosyt po finale, ale to zupełnie normalne. Byliśmy blisko, jednak ostatecznie nie udało nam się obronić zaliczki. Mieliśmy szanse, by w pierwszym spotkaniu wygrać jeszcze wyżej, ale teraz nie ma już sensu gdybać i do tego wracać. Trudno bronić wyniku w rewanżu, gdy jedzie 2 i pół zawodnika - stwierdził Przemysław Termiński w rozmowie z WP SportoweFakty.
Właściciel Get Well Toruń przyznaje, że odczuwa niedosyt z powodu postawy części zespołu. W Gorzowie zawiodła druga linia (Adrian Miedziński i Kacper Gomólski) Poniżej oczekiwań spisał się także Paweł Przedpełski, który w pięciu startach zdobył cztery punkty. - Mam pewne zastrzeżenia co do postawy Pawła. Nie chodzi tu tylko o ten mecz, bo cały sezon był po prostu słabszy w jego wykonaniu. Widać to zresztą po średniej biegopunktowej, która w tym roku spadła. W Gorzowie przegrał trzy biegi, a w jednym z nich wpadł na metę za dużo niżej sklasyfikowanym juniorem (Adrianem Cyferem - dop. red.). Nie radził sobie na gorzowskim torze i tych punktów brakowało - dodał Termiński.
Właściciel toruńskiego klubu podziela przy tym zdanie menedżera Jacka Gajewskiego, który miał zastrzeżenia do nawierzchni gorzowskiego toru. Termiński przyznaje, że ma duży żal do pracy komisarza. - Jestem zwolennikiem tego, by tory przygotowywała firma z zewnątrz. Nawierzchnia powinna być jednolita i pozwalająca na walkę na całej szerokości, a w niedzielę tak nie było. Tor w Gorzowie odstawał od tych, jakie przygotowują inne zespoły. Przykładem dobrej nawierzchni jest Zielona Góra, gdzie byliśmy na półfinale. Przegraliśmy z Falubazem, ale nie mogliśmy mieć żadnych zastrzeżeń do toru. W Gorzowie natomiast liczył się tylko krawężnik. Kto pierwszy zdołał do niego dojechać i się przy nim utrzymać, po prostu wygrywał. Ten mecz pokazał, że komisarz toru jest po prostu zbędny. Płacąc mu, wyrzucamy pieniądze w błoto. Po co nam taka osoba, skoro gospodarz zawodów i tak robi na torze to, co chce? - spytał Termiński.
Prezes Stali, Ireneusz Maciej Zmora stwierdził w rozmowie z naszym portalem, że zastrzeżenia torunian są jego zdaniem nieuzasadnione. Argumentuje, że tor był równy dla obu stron. - I tu w pełni z prezesem Zmorą się zgadzam. Rzeczywiście nawierzchnia była równa dla wszystkich. Ale gdyby zbronowano tor pół metra wgłąb, by mogły jeździć na nim tylko traktory, to można by powiedzieć to samo. Tor byłby równy dla wszystkich. Pozostaje jednak pytanie: czy o to nam w żużlu chodzi? Naprawdę w ten sposób chcemy promować ten sport? Oglądaliśmy finał, w którym zawodnicy walczyli głównie z torem, a nie ze sobą - spuentował właściciel toruńskiego klubu.
ZOBACZ WIDEO: Lech Kędziora: Jestem zdruzgotany. Nie mogę już prowadzić Orła (źródło TVP)
{"id":"","title":""}