W pierwszym starciu finałowym, Get Well Toruń triumfował na Motoarenie 49:41. Aby na szyjach zawodników Stali Gorzów pojawiły się złote medale, podopieczni Stanisława Chomskiego w rewanżu muszą wygrać więc różnicą co najmniej ośmiu punktów. W niedzielę stadion im. Edwarda Jancarza będzie pękał w szwach - mecz cieszy się ogromnym zainteresowaniem kibiców.
- Myślę, że nie udziela nam się żadna presja, wręcz przeciwnie - wiemy o co jedziemy i fajnie, że tylu kibiców będzie z nami i będzie nas dopingowało w walce o jak najlepszy rezultat. Przy okazji chciałbym wszystkich poprosić o wsparcie i zaprosić na ten mecz, żeby jak najgłośniej i jak najlepiej kibicowali nam w zarówno tych dobrych, jak i trudnych chwilach. Wiedzcie, że dajemy zawsze z siebie wszystko, a na pewno ja robię wszystko, by pojechać jak najlepiej dla klubu, dla Gorzowa i oczywiście dla siebie, by swojego planu minimum nie zawalić - powiedział w rozmowie z oficjalną stroną gorzowskiego klubu Bartosz Zmarzlik.
Dzień przed wielkim finałem PGE Ekstraligi, 21-latek będzie ścigał się w Grand Prix Sztokholmu. Kibice Żółto-Niebieskich mogą być jednak spokojni o postawę młodzieżowca w najważniejszym spotkaniu sezonu. - Na pewno nie obawiam się zmęczenia. To tylko jedne zawody przed finałem, więc myślę, że nie ma takiego problemu. Nieraz już jechałem dużo więcej imprez z rzędu i nie było jakiejś tam tragedii. Nie będę sam, więc musimy wszyscy być gotowi i skupieni podejść do tego spotkania. Po Grand Prix położę się w busie i rano obudzę się w domu, więc nie ma mowy o zarywaniu nocy - przyznał Zmarzlik.
ZOBACZ WIDEO: Działo się na konferencji w Łodzi. Zobacz wymianę zdań prezesa z trenerem
Ogromny łomot i ucieczka płaczków.