Nie będzie następcy Michała Finfy. "Józef Kafel poradzi sobie sam"

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala

Michał Finfa nie jest już menedżerem Eko-Dir Włókniarza Częstochowa, bo taka była decyzja zarządu. O szczegóły dopytywaliśmy Daniela Mleka, prezesa do spraw sportowych Włókniarza, który rywalizuje w Nice Polskiej Lidze Żużlowej.

WP SportoweFakty: Dlaczego Michał Finfa został zwolniony?

Daniel Mlek: Była to decyzja zarządu. Generalnie informacja na ten temat została już podana na naszej oficjalnej stronie internetowej. Proszę nie oczekiwać ode mnie innej odpowiedzi. Obowiązki Michała Finfy przejmie trener Józef Kafel.

Czyli rozumiem, że na przykład aspekt sportowy, wynik drużyny, który ostatnio jest imponujący, nie miał wpływu na tę decyzję?

- Nie, nie miało to znaczenia.

W komunikacie, o którym pan wspomniał, klub podał, że decyzja ta zapadła po konsultacji ze sponsorem tytularnym, czyli firmą Eko-Dir. Jaką sponsor odegrał rolę? Czy pozostanie to tajemnicą?

- Tak jak już powiedziałem, nie mogę panu zdradzać szczegółów.

ZOBACZ WIDEO Prognoza pogody dla Nice PLŻ

Czy zawodnicy jakoś już zareagowali na tę decyzję? Nie przełoży się to na wynik drużyny w niedzielnym meczu przeciwko Orłowi Łódź?

- Nie sądzę. Brak menedżera moim zdaniem absolutnie nie przełoży się na formę naszych zawodników. Oni mają bardzo dobry kontakt z naszym trenerem Józefem Kaflem. On w pełni zastąpi i poradzi sobie sam bez udziału Michała.

Planujecie jakoś wypełnić tę lukę po Michale Finfie, czy do końca sezonu drużynę sam poprowadzi Józef Kafel?

- Myślę, że na tę chwilę pozostanie obecny stan rzeczy.

Kibice na podstawie ostatnich obrazków wysnuwają pewne podejrzenia. Mianowicie na spotkaniach Włókniarza obecny był były menedżer, Jarosław Dymek. Czy on będzie w przyszłości brany pod uwagę?

- Za bardzo teraz wybiegamy w przyszłość. Jarek Dymek ma prawo jako gość być na naszych wszystkich meczach i nie widzę tutaj żadnego związku z obecną sytuacją.

Mecz w Łodzi. Ważne spotkanie, które może przesądzić o tym, czy zajmiecie drugie miejsce w tabeli Nice PLŻ. Przygotowywaliście się do tego spotkania m.in. w Świętochłowicach. Jakie nastawienie? Pierwszy mecz przyniósł sporo emocji, prowadziliście wysoko, by ostatecznie wygrać minimalnie.

- To jest sport i wszystko może się zdarzyć. W niedzielę wygra lepszy. Oczywiście podchodzimy do tego meczu mocno skoncentrowani i jak najlepiej przygotowani. Dlatego też wybraliśmy się na trening na obcy tor, do Świętochłowic. Tamtejszy owal ma troszeczkę inną specyfikę. Chcieliśmy odejść od monotonności w treningach i z tego powodu zdecydowaliśmy się przeprowadzić piątkowe zajęcia w Świętochłowicach. Myślę, że to wyjdzie naszym zawodnikom na plus.

Będą jakieś zmiany w zespole w stosunku do tego, co awizowaliście?

- Na ten moment nie ma takiej decyzji.

Wkrótce może się okazać, że Włókniarz pojedzie w barażach o PGE Ekstraligę z wciąż aktualnym mistrzem Polski - Fogo Unią Leszno. Chcecie się bić o tę Ekstraligę, czy odpuszczacie temat?

- Nie możemy powiedzieć, że cokolwiek odpuszczamy. Jedziemy do końca i będziemy walczyć. Jakie będą tego rezultaty, to się okaże. Wszystko rozstrzygnie się na torze, oby zgodnie z zasadami fair-play.

A czy w szeroko ostatnio komentowanych kłopotach Fogo Unii upatrujecie dla siebie jakieś dodatkowe szanse? Z reguły drużyna z niższej ligi w barażach jest skazywana na pożarcie, ale ostatnio na naszych łamach Jan Krzystyniak twierdził, że leszczynianie wcale nie muszą wyjść z tego dwumeczu zwycięsko.

- Na pewno jest to dla nas jakaś dodatkowa szansa. Unia Leszno jest w tej chwili trochę wewnętrznie rozbita, są tam jakieś problemy, nie ma chemii. Może to w jakiś sposób nam pomóc w tej ewentualnej walce, ale niekoniecznie. Ciężko powiedzieć. Jeszcze kilka spotkań Nice PLŻ przed nami.

Rozmawiał Mateusz Makuch

Źródło artykułu: