Jarosław Hampel wdzięczny Falubazowi. "Nie było nacisku, to pomagało w leczeniu"

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Jarosław Hampel
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Jarosław Hampel

Jarosław Hampel po ponad rocznej przerwie wraca do prawdziwego ścigania. "Mały" długo przechodził rehabilitację po poważnej kontuzji. - Nie było nacisku ze strony Falubazu. Był spokój, to pomagało - przyznał reprezentant Polski.

Świetnie, że pan wraca. Muszą panem targać emocje. Wraca pan po bardzo długim okresie, ale nie jest to powrót przez nikogo narzucany. Po współpracy z lekarzami uznał pan, że to jest w końcu ten dzień, w którym chce pan spróbować ligowej walki.

Jarosław Hampel: Zgadza się. Oczywiście ogromnie się cieszę, że już tak na poważnie mogę wrócić na tor. Wiadomo, że wcześniej trenowałem, ale to były tylko takie próbne jazdy, by sprawdzać stan nogi, by myśleć o poważnym ściganiu. Bardzo dziękuję przede wszystkim trenerowi i zarządowi Falubazu, że mimo trudności nie było żadnej presji i mogłem dochodzić do zdrowia ze spokojem, bez żadnego nacisku. To też pomagało mi, aby tydzień po tygodniu funkcjonować coraz lepiej, aż nadszedł długo wyczekiwany moment. Teraz czuję, że jestem w stanie wsiąść na motocykl i wystartować oficjalnie w trudnych ligowych zawodach na pełnym dystansie. Wiem, że będę w stanie to zrobić pod pełną kontrolą. Zobaczymy, jak to będzie. Sam jestem tego ciekawy. Bardzo solidnie przygotowuję się do pierwszego ligowego spotkania w tym sezonie. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie z planem. Wykonałem wiele pracy, ale wiele jeszcze przede mną. Moja forma była podtrzymywana systematycznymi treningami, oprócz tego pracowałem też przy sprzęcie. Wszystko jest skrupulatnie szykowane i życzyłbym sobie udanego debiutu w tym roku.

[b]

Ma pan jakiekolwiek oczekiwania po tym występie? Wiadomo, że chce się pan sprawdzić, ale czy kreuje sobie pan ten mecz w głowie?[/b]

- Chciałbym, aby to wyglądało w taki sposób, że odjeżdżam całe zawody, od początku do końca i jeszcze robię przy tym zadowalający wynik. Nie będę tutaj określał skali punktowej, ile miałbym zdobyć oczek. Po prostu chciałbym odjechać dobre zawody.

ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": Brazylia oknem wystawowym (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Czym będą dla pana dobre zawody? Jeśli przyjedzie pan czwarty, ale po walce na dystansie, to też będzie zadowalało?

- Jeśli tak będzie, to będzie dobry bieg. Jeśli wygram, to będzie cudownie. Jeśli przyjadę drugi, będzie wspaniale. Jeśli to będzie wyglądało w taki sposób, że nawiązuję walkę i jestem w takim rytmie startowym jak pozostali koledzy na torze, to będzie znaczyło, że w tak krótkim czasie byłem w stanie się dobrze przygotować i wygląda to obiecująco. Chciałbym, żeby to tak wyglądało. Oczywiście jest nadzieja, by ten wynik był jak najlepszy, ale realnie zdaję sobie z tego sprawę, że to nie będzie łatwe. Ja debiutuję, a wszyscy zawodnicy są w rytmie startowym praktycznie od marca. Nie będę jednak o tym myślał - może jestem krok z tyłu, ale w sporcie wszystko jest możliwe. Czuję się dobrze przygotowany, mocno na to pracowałem, chciałbym wrócić w dobrym stylu.

Można powiedzieć, że trochę zmieniła się pana technika jazdy na treningach? Czy noga, która bolała przez dłuższy czas, już teraz w ogóle nie boli, czy to wszystko wyjdzie dopiero w praniu?

- Na początku moich treningów jazda faktycznie wyglądała trochę inaczej. Noga w pewnym sensie przeszkadzała mi, by jechać tak płynnie, jak wcześniej. Teraz już czuję, że powraca płynność, ponownie zaczynam dobrze czuć motocykle. Nie chcę tutaj zbyt dużo opowiadać - poczekamy do niedzieli i zobaczymy, jak to wypadnie.

Ciągle jest ból?

- Ból będzie mi pewnie towarzyszył jeszcze przez dłuższy okres czasu. Rozmawiałem z lekarzami i to jest tak, że noga może dawać o sobie znać, ale to nic niebezpiecznego, to w niczym nie przeszkadza.

Jak będą wyglądały pana inne starty? W lidze polskiej pozostało pięć spotkań. Czy będzie szukał pan innych występów?

- Wszystko będę planował po niedzielnym meczu. Chcę mieć odpowiedź po poważnej rywalizacji. Wtedy spojrzę na to, co dalej i będę planował dalsze starty.

Czy podczas okresu rehabilitacji miał pan momenty załamania, gdy chciało się powiedzieć "kurcze, ile to się może ciągnąć?", "nie dam rady", czy wręcz przeciwnie?

- Trochę popadałem w skrajności. Czasem było tak, że faktycznie był gorszy okres i trochę niechęć, natomiast to w późniejszym czasie potęgowało większą chęć do jeszcze cięższej pracy. Była taka trochę sinusoida, ale generalnie cały okres rehabilitacji przebiegał z planem, musiałem się go trzymać. Myślą przewodnią był powrót na tor i możliwość ścigania. Nie chodziło nawet o powrót do pełni zdrowia, ale powrót do sportu. To się udało, następnym celem jest uzyskanie odpowiedniej dyspozycji sportowej.

Czy boi się pan pierwszego wyścigu, pierwszego wyjazdu w ligowym meczu po kontuzji? W ferworze walki mogą wydarzyć się różne rzeczy. Jest jakaś obawa?

- Szczerze mówiąc nie. Wcale o tym nie rozmyślam. Ścigając się z chłopakami na treningach czułem, że dynamika jeszcze nie jest taka stuprocentowa, ale to już tak jest. Po tak długiej przerwie potrzeba trochę czasu, by złapać rytm jazdy, dynamikę. Nie ma jednak żadnych zahamowań, jeśli chodzi o jazdę w pełnym gazie.

Obserwował pan rozgrywki PGE Ekstraligi. Jak patrzy pan na całą ligę i na postawę Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra?

- Tak naprawdę nie słucham tego, co się mówi. Wszystko trzeba będzie udowodnić na torze w finałowej fazie. Niemniej jednak ten sezon jest faktycznie wspaniały i bardzo udany dla całego klubu - zarówno organizacyjnie, jak i sportowo. Mając tak dobrą atmosferę, zawodnicy mieli komfort na zrobienie tak dobrego wyniku. Czasem niesamowicie zaskakiwali swoją postawą i systematycznością dobrych startów. Praktycznie przez cały okres nikt nie zanotował spadku formy i teraz Falubaz jest w takim miejscu, w jakim jest. Wszyscy wytrzymali ciężar walki o punkty. Najważniejszy miesiąc jednak dopiero przed nami.

Notował Dawid Borek

Źródło artykułu: