Celem minimum awans do półfinału play off - rozmowa z Januszem Stefańskim, prezesem Klubu Motorowego Ostrów

Ciekawy skład zbudowali działacze Klubu Motorowego Ostrów. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl o zakończonym okresie transferowym opowiada Janusz Stefański.

Jarosław Galewski: Jaki był dla Klubu Motorowego Ostrów zakończony okres transferowy?

Janusz Stefański: Na pewno trudny. Od samego początku mówiłem, że będziemy dysponować innym budżetem i tak rzeczywiście było. Ten fakt determinował możliwości kontraktowania zawodników. Musieliśmy bardziej liczyć się z finansami, ale myślę, że skompletowaliśmy naprawdę ciekawą drużynę. Jak silny jest to zespół, okaże się z pewnością w trakcie rozgrywek. Jestem jednak przekonany, że każdy z naszych zawodników jest w stanie walczyć o najwyższe cele. W jednej z oficjalnych wypowiedzi jako cel minimum postawiłem przynajmniej awans do półfinału play off. Myślę, że ten warunek powinien zostać spełniony. Jeżeli uda się osiągnąć coś więcej, to będziemy mogli mówić o dodatkowym sukcesie. Należy także pamiętać, że w tym roku play offy będą rządziły się swoimi prawami i nie wszystko musi układać się po myśli faworytów. Generalnie uważam, że skład jest dobry, silny, a także oparty przede wszystkim na Polakach. Teraz od nich będzie zależało, czy wykorzystają swoją szansę. Tak naprawdę będzie liczyła się tylko realna forma. Sądzę jednak, że tacy zawodnicy jak Gomólski czy Ząbik będą stanowić silny szkielet drużyny. Uzupełnienie ich Harrisem, Kingiem czy Nermarkiem powoduje, że mamy piątkę silnych jak na pierwszoligowe warunki seniorów. Posiadamy również silną parę młodzieżową w osobach Pawlaszczyka i Klindta. Poza tym, kadra naszego zespołu jest szeroka. W przeciwieństwie do osób, które wyśmiewają pewne kontrakty, jestem przekonany, że warto posiadać wielu zawodników, ponieważ klub nie ponosi żadnych kosztów, a stwarza sobie jedynie większe pole manewru. Wierzę, że ktoś z tej szerokiej plejady trafi z formą i będzie bardzo solidnym ogniwem naszej drużyny.

Postawiliście na Polaków. Na ile jest to związane z kryzysem, jaki panuje w gospodarce? Powszechnie wiadomo, że w obecnych realiach, przy takich kursach euro, lepiej podpisywać kontrakty w złotówkach...

- Na pewno kurs euro jest dużym problemem i nie ma sensu owijać w bawełnę. Pierwsze kontrakty podpisywaliśmy w momencie, kiedy kurs euro wynosił około 3.2, 3.3 zł. W tej chwili wartość tej waluty zbliża się natomiast nawet do 5 złotych. Myślę, że ten problem dotyczy wszystkich. Nie ma sensu chyba patrzeć na to w ten sposób, że ktoś ma koniunkturę, a ktoś inny nie. Powinniśmy znaleźć rozwiązanie globalne, które okaże się także pomocne w przyszłości. Cały problem polega na tym, że w tej chwili mówimy o innych pieniądzach niż w momencie podpisywania kontraktów. Nastawienie na Polaków nie wynikało jednak w naszym przypadku z przewidywań dotyczących kursu euro. Trzeba pamiętać, że zawodnikami, którzy kasują pieniądze za tzw. podpis są przede wszystkim Polacy. To wszystko sprawia, że na całą sprawę należy spojrzeć z dwóch stron. Jednym zawodnikom płaci się więcej teraz, innym później. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Nastawienie na Polaków wynika bardziej z chęci posiadania drużyny, która będzie integrować ze sobą kibiców.

Pozyskanie którego z zawodników uznałby pan za największy sukces okresu transferowego?

- Myślę, że każdy kontrakt jest sukcesem. Wszystkie te umowy wiążą się z nadzieją na dobry wynik. Na pewno dobrym kontraktem dla Klubu Motorowego Ostrów jest umowa z Chrisem Harrisem. Wierzę w potencjał tego zawodnika. Należy pamiętać, że zakontraktowaliśmy go za znacznie mniejsze pieniądze. Jeżeli Anglik pokaże się z dobrej strony i będzie punktował na wysokim poziomie, to będzie po prostu wartościowym żużlowcem za znacznie mniejsze środki.

Jacy zawodnicy byli blisko ostrowskiego klubu, a ostatecznie do niego nie trafili?

- Rozmów w okresie transferowym prowadzi się bardzo wiele. Można powiedzieć, że w zdecydowanej większości przypadków taka prawdziwa chęć zakontraktowania jakiegoś zawodnika kończyła się doprowadzeniem całej sprawy do końca. Było tylko dwóch żużlowców, których naprawdę chcieliśmy, a ich nie pozyskaliśmy. Mam na myśli Joonasa Kylmaekorpi i Davida Ruuda. Z tym pierwszym sprawa rozeszła się z powodu zbyt dużych żądań finansowych żużlowca. David Ruud wybrał natomiast starty w Ekstralidze. Ich chcieliśmy zatrzymać. Byliśmy z nimi nawet po wstępnym słowie, ale ostatecznie wybrali oferty innych klubów.

W podobnych kategoriach można mówić o Adamie Skórnickim...

- W pewnym sensie tak. Te rozmowy były ukierunkowane na to, żeby Adam Skórnicki jeździł w naszym klubie. Niestety, dość szybko pojawiła się rozbieżność pomiędzy tym, co mogliśmy zaoferować, a czego oczekiwał sam zawodnik. W efekcie, nie udało się znaleźć płaszczyzny porozumienia.

Komentarze (0)