WP SportoweFakty: W rundzie eliminacyjnej Złotego Kasku zwyciężył pan z kompletem punktów, był poza zasięgiem rywali. U progu sezonu prezentuje pan wysoką formę.
Piotr Protasiewicz: Były to eliminacje i zależało mi na awansie. Od początku trafiliśmy z ustawieniami i dobrze się czułem na obiekcie w Częstochowie. Wychodziło wszystko i cieszę się, że udało się awansować do finału. Zrobiliśmy mały kroczek, ale finał to jest finał i zobaczymy jak to będzie. Plan wykonany został w stu procentach, pewny awans bez żadnych przygód, zadowolony jestem z tego występu
Celem na ten sezon jest awans do cyklu Grand Prix? Czy nie stawia pan sobie konkretnych celów?
- Mimo 41 lat mam swoje marzenia sportowe i tu się nic nie zmienia. W każdych zawodach chcę się bawić jazdą i w Częstochowie tak było. Każdy bieg, mimo że takich turniejów przejechałem setki, powoduje u mnie radość i zadowolenie. Cel jest taki, by z każdych zawodów czerpać przyjemność, nie spinać się bezsensownie i realizować marzenia
W niedzielę Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra czeka pierwszy ligowy mecz. Jakie nastawienie panuje w pana drużynie przed tym spotkaniem?
- To jest pierwszy mecz i nie wszyscy jesteśmy pewni swojej formy. Na szczęście odjechaliśmy kilka spotkań, czekają mnie jeszcze zawody w sobotę w Niemczech. Biorę wszystkie możliwe zawody, by się rozjeżdżać.
Przed startem sezonu zawodnicy prowadzą różne testy. Po wyniku w eliminacjach Złotego Kasku widać, że u pana wszystko przebiega prawidłowo.
- Testowanie wchodzi w decydującą fazę, aczkolwiek dojdzie jeszcze do mnie sprzęt. Wszystko idzie w dobrym kierunku. To jest liga, nowe rozdanie. Przyjeżdżają świetni zawodnicy, którzy potrafią się ścigać. Wynik jest sprawą otwartą
W pierwszych kolejkach Ekantor.pl Falubaz będzie musiał sobie radzić bez Jarosława Hampela. To duże osłabienie i na pewno ma wpływ na drużynę, ale jednocześnie jest szansą na pokazanie swoich umiejętności dla zawodników rezerwowych.
- Nie ma rezerwowych, każdy startuje z tego samego pułapu i nikt nie ma pewnego miejsca w składzie. Trener podejmuje decyzje i forma daje przepustkę do tego, by jechać w meczu ligowym. Stało się tak, jak się stało, Jarek nie jest jeszcze zdolny do jazdy. Trzymamy za niego kciuki. Zdrowie jest najważniejsze i dopóki nie będzie w stu procentach wyleczony, to nie będzie wsiadał na motocykl.
W awizowanym składzie nie ma Jarosława Hampela, co znaczy, że w starciu z Betard Spartą Wrocław nie będzie stosowane zastępstwa zawodnika.
- Trener decyduje o układzie składu, czy będzie zastępstwo zawodnika, czy jedziemy w pełnym składzie. Ja się absolutnie w to nie mieszam, robię swoje i staram się przygotowywać najlepiej jak potrafię. Skład jest jaki jest i nie ma się za bardzo co rozwodzić. Przyjeżdża do nas mocna drużyna, nie ma łatwych meczów, nie ma słabych drużyn w Ekstralidze, to jest najlepsza liga żużlowa na świecie. Każdy wynik jest sprawą otwartą
Podczas rundy eliminacyjnej Złotego Kasku w Częstochowie niemal wszystkie biegi wygrał pan z dużą przewagą. O zwycięstwo musiał pan walczyć jedynie z Maksymem Drabikiem. Jak pan ocenia tego zawodnika? Chyba rośnie nam kolejny żużlowiec, który za kilka lat będzie mógł rywalizować w Grand Prix czy Drużynowym Pucharze Świata.
- Nie jestem od ocen zawodników, skupiam się nad sobą. Jaki poziom prezentuje Drabik, to wszyscy wiemy. Nie jest to zawodnik, który pokazał się teraz. W zeszłym roku jeździł świetnie w Ekstralidze i innych turniejach. To jest zawodnik ekstraligowy. Z każdym, który startował w eliminacjach Złotego Kasku nie było łatwo. Zwycięstwo w całym turnieju nie jest najważniejsze. Liczy się awans, udało się to zrealizować i skupiam się na kolejnych zawodach.
Rozmawiał: Łukasz Witczyk