Robert Miśkowiak skorzystał z okazji i wziął udział w turnieju zorganizowanym na łódzkim torze. Ostatecznie drużyna Witolda Skrzydlewskiego poniosła porażkę, ale zawodnik bydgoskiej Polonii był najlepszym zawodnikiem w ekipie prezesa łódzkiego klubu. Na swoim koncie zapisał dziesięć punktów z bonusem i sprawiał sporo problemów rywalom.
Sam zainteresowany może być zadowolony z wyniku, jednak jak sam podkreśla najważniejsze było rozjeżdżenie się po dłuższym rozbracie z żużlem: - Ja tak naprawdę trzy tygodnie nie jeździłem, bo przerwy są dosyć spore. Moja forma z tego powodu nie jest idealna. Mała systematyczność startów spowodowała, że nie czuję się swobodnie na motocyklu. Wydaje mi się, że po takiej przerwie bez jakiekolwiek jazdy, to wynik i tak był całkiem udany, co napawa optymizmem na przyszłość - podkreśla Robert Miśkowiak.
W tym sezonie reprezentant bydgoskiej Polonii średnio na bieg zdobywał niespełna 1,8 punktu. Taki rezultat jest dla Miśkowiaka najgorszym od sześciu lat: -Trudno jest mi powiedzieć co było tego przyczyną. Jak widać bydgoski owal nie do końca mi pasował i nie robiłem tyle punktów na ile liczyłem. Od kilku lat systematycznie radziłem sobie całkiem dobrze, jednakże teraz miałem pewne kłopoty. Na pewno brak regularności startów spowodował jakieś problemy co do mojej jazdy i ustawień sprzętu. Do tego doszła też pewna rywalizacja o miejsce w składzie, która powodowała, że zawodnik nie był pewny występów. To nie pomaga w przygotowaniach i budowaniu dobrej atmosfery w drużynie, która jest bardzo istotnym argumentem w osiąganiu dobrych wyników - tłumaczy przyczyny swej słabszej postawy wychowanek pilskiej Polonii.
Prezes Orła Łódź - Witold Skrzydlewski podkreśla, że w Nice Polskiej Lidze Żużlowej odbywa się za mało spotkań. Podobne zdanie mają także zawodnicy: - Jakby była większa regularność startów, to zawody byłyby o wiele ciekawsze. Zawodnicy mogliby złapać lepszą formę i byli by lepiej spasowani z torem czy sprzętem. Moim zdaniem byłoby też mniej wypadków. To jest bardzo istotne, aby kształcić się w warunkach meczowych. Żaden trening nie zastąpi zawodów i startów spod taśmy. Zwiększenie liczby spotkań byłoby strzałem w dziesiątkę - komentuje propozycję Miśkowiak.
Od kilku lat w kuluarach przewijają się informacje, że Robert Miśkowiak negocjuje z łódzkim klubem. Mistrz świata juniorów z 2004 roku nie wyklucza rozmów o kontrakcie w wyznaczonym do tego czasie: - W Łodzi jest bardzo przyjazna atmosfera. Prawie zawsze na tym obiekcie miałem dobre występy . W niedalekiej przyszłości być może porozmawiamy o kontrakcie. Jednak na razie jest na to za wcześnie. Korzystając z okazji chciałbym podziękować mojemu sponsorowi INAWERA za okazana pomoc, bez względu na wynik - kwituje urodzony w Rawiczu zawodnik.