Anioły zdają się wracać na właściwie tory. Po ponad trzygodzinnym spotkaniu torunianie wysoko pokonali mistrzów Polski z Gorzowa i są na dobrej drodze do zaklepania sobie miejsca w pierwszej czwórce po rundzie zasadniczej.
[ad=rectangle]
Niedzielny mecz na Motoarenie od początku toczył się pod dyktando gospodarzy. Wygrali oni osiem biegów z czego aż pięć podwójnie. Gorzowianom z kolei udało się triumfować jedynie w dwóch wyścigach. Jednostronny przebieg meczu nieco dziwił, bo Stalowcy byli ostatnio na fali wznoszącej, a Anioły borykały się z obniżką formy. - Mieliśmy teraz długą, prawie trzytygodniową przerwę od rozgrywek i po ostatnich występach naszej drużyny, ale również naszych zawodników poza PGE Ekstraligą, rzeczywiście można było mieć obawy. Optymistycznie wyglądało jednak sobotnie Grand Prix Łotwy w Daugavpils, gdzie całkiem udanie zaprezentowali się Chris Holder i Jason Doyle. Przyznam jednak, że nie spodziewałem się, że ze Stalą Gorzów pójdzie nam tak łatwo i wygramy tak zdecydowanie - powiedział po meczu Jacek Gajewski, menedżer KS Toruń.
Jednym z głównych autorów tego zwycięstwa był wspomniany Chris Holder, który zdobył aż trzynaście punktów z bonusem. Dla Australijczyka to jeden z najlepszych meczów w tym roku. "Chrispy" statystycznie był do tej pory trzecim obcokrajowcem w ekipie z grodu Kopernika. Nic więc dziwnego, że to właśnie Holder był najbliżej utraty miejsca w składzie, gdyby torunianom udało się dogadać z Darcym Wardem.
Ostatecznie jednak wygrała przyjaźń obu zawodników z Antypodów i ten drugi przeniósł się do Zielonej Góry. Sam Ward nie ukrywał, że nie chciał po prostu pozbawić miejsca w składzie swojego przyjaciela. - Chris na pewno wie, że takie sprawy powinno się załatwiać trochę inaczej. To nie do końca on był sprawcą tego zamieszania, ale i tak usiedliśmy przed meczem i odbyliśmy rozmowę - zdradził Gajewski. - Znamy się tyle lat, że nie ma sensu boczyć się jeden na drugiego. Lepiej usiąść i wszystko wyjaśnić. To na pewno jest dobre i dla niego, i dla całej drużyny. Nie wykluczam jednak, że to była dla niego dodatkowa motywacja i chciał pokazać, że nie potrzebuje żadnych straszaków. Dzisiejszym meczem potwierdził zresztą, że miejsce w składzie mu się należy. Mam nadzieję, że takie występy będą się powtarzać, ale nie tylko na Motoarenie, lecz również na wyjazdach - dodał.
Skrót meczu KS Toruń - MONEYmakesMONEY.pl Stal Gorzów
Źródło: PGE Ekstraliga/x-news
Torunianie przed trzema tygodniami w ostatniej chwili wypuścili z rąk punkt bonusowy, który ostatecznie pojechał do Zielonej Góry. Po meczu z kolejną lubuską drużyną atmosfera w stolicy Kujaw i Pomorza nieco się uspokoiła. - Trzeba trochę jednak poczekać, żeby mówić o pełnym spokoju. Przydałoby się jeszcze coś z wyjazdu przywieźć, najlepiej z Rzeszowa za tydzień. W końcu 9 sierpnia czeka nas bardzo trudny mecz z Fogo Unią Leszno i przydałoby się mieć jakiś zapas w razie czego. Dobrze by było ten awans przyklepać już spotkaniem w Rzeszowie - zauważył Gajewski.
Największą armatą w leszczyńskiej drużynie jest bez wątpienia Emil Sajfutdinow, który przed rokiem ścigał się w grodzie Kopernika i już w tym sezonie pokazywał, że doskonale czuje się na Motoarenie. - To ogólnie jest bardzo silna drużyna. Poza Emilem są tam też znakomity Pedersen czy bracia Pawliccy. Oni wszyscy są w stanie zrobić w Toruniu bardzo dobry wynik. Przywiezienie trzech punktów z Rzeszowa pozwoliłoby nam podejść do pojedynku z Unią z pewnym marginesem. Na pewno będziemy się mocno starali, aby zrobić za tydzień duży krok w stronę pierwszej czwórki - zakończył menedżer Aniołów.