Murowany faworyt do złota, zdobywa srebro, zawodzą zawodnicy, których często widziano na podium turnieju i brąz zgarnia zawodnik, który "nie łapie się" na co dzień do składu MONEYmakesMONEY.pl Stali Gorzów - takie rozstrzygnięcia mieliśmy okazję oglądać w niedzielę w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie rozegrano finał Indywidualnych Mistrzostw Polski.
[ad=rectangle]
Tomasz Gapiński, bo to właśnie o tym zawodniku klubu znad Warty mowa, nie krył swojego szczęścia i chętnie dzielił się radością ze zdobycia drugiego wicemistrzostwa kraju. - Brąz przed zawodami brałbym w ciemno. Niesamowita sprawa, przez ostatnie tygodnie pracowaliśmy ciężko. Chciałbym przede wszystkim podziękować mojemu nowemu klubowi w Szwecji w I lidze, gdzie ostatnio dostałem szansę pojechania i były to zawody bardzo pomocne przed tym finałem Indywidualnych Mistrzostw Polski. Byliśmy tutaj razem z Bartkiem (Zmarzlikiem - dop. red.) w piątek na treningu. Anton Nischler spisał się bardzo dobrze, przygotował mi na finał super silnik. Mam nadzieję, że jak wskoczę do składu, to będę tak samo punktował w lidze. Dziękuję wszystkim: moim sponsorom, moim mechanikom za świetną pracę dzisiaj. Jestem naprawdę niezmiernie szczęśliwy - powiedział uradowany żużlowiec z Piły.
Jak to się stało, że zawodnik, który w lidze rzadko cieszył kibiców zwycięstwami, po trzech seriach startów w finale IMP miał komplet punktów, a na rozkładzie między innymi późniejszego mistrza Polski, czy jednego z faworytów - Janusza Kołodzieja? - Miałem do tej pory dosyć poważne problemy zdrowotne. O tym nie mówiłem. Uporałem się z tym. Dziękuję pani Ewie Kaczmarek, która mi pomagała, załatwiała wszystkich lekarzy i miejmy nadzieję, że teraz będę jechał tylko do przodu, zdobywał punkty i cieszył się razem z kibicami moimi sukcesami - zdradził popularny "Gapa".
Postawa 33-letniego zawodnika w rundzie zasadniczej była na tyle dobra, że niewiele zabrakło, a Gapiński mógłby bezpośrednio awansować do finału. Plany pokrzyżował mu jednak wspomniany Kołodziej, który w 19. biegu wygrał, czym zapewnił sobie jazdę w finale zawodów. Co pomyślał sobie nowy drugi wicemistrz świata, gdy okazało się, że musi się jeszcze pomęczyć w biegu barażowym? - Pomyślałem, że trzeba wjechać do tego finału, że trzeba być w pierwszej dwójce biegu barażowego i tyle. Miałem fajny i niefajny numer, bo jedynkę i jeździłem cały czas po równaniu. W serii zasadniczej nic w motocyklu nie zmienialiśmy i przy końcówce zrobiłem się troszeczkę wolniejszy, więc na ten wyścig półfinałowy zmieniliśmy lekko ustawienia i zwyciężyłem go dosyć znacznie. Pojawiła się taka myśl: "Nie no, jest okej, jedziemy w finale tak samo", nic nie zmieniliśmy i Bartek z Maćkiem byli lepsi ode mnie, a ja jeszcze raz powtórzę, jestem niezmiernie szczęśliwy, że jestem drugim wicemistrzem Polski - powtórzył po raz kolejny, nie kryjąc własnej radości.
Pierwsze pole startowe, które do półfinału wybrał Gapiński, z reguły rzadko kiedy jest wybierane przez innych zawodników. Powodem są obawy przegrania startu, co często powoduje zostanie w tyle przez cały wyścig. - Ja też przegrałem ten start w tym półfinałowym wyścigu, ale było właśnie to nieszczęsne równanie i polanie. Nie wiedziałem, gdzie mam pojechać! Przednie koło dałem na trawę, tylnym prawie że jechałem po krawężniku, po czym w wyjściu z pierwszego łuku wysforowałem się na pierwszą pozycję. Wiedziałem co później zrobić i wygrałem. W finale jechałem już z drugiego pola i Bartek na to nie pozwolił, był szybszy ze startu i trudno, a ja jestem bardzo, bardzo szczęśliwy - podsumował.
Jeśli mowa o Bartoszu Zmarzliku, to to właśnie on był murowanym faworytem zawodów na Stadionie im. Edwarda Jancarza, ale przegrał najważniejszy wyścig wieczoru. Skupił się na walce z Kołodziejem, odszedł od krawężnika i musiał się przedzierać do przodu z trzeciej pozycji. Na zwycięstwo trochę zabrakło i mimo, że przez cały wieczór uzbierał najwięcej punktów, musiał pogodzić się z wicemistrzostwem. Taka formuła finału IMP jest jednak jeszcze świeża. Co myśli o niej Gapiński? - Wiadomo, są plusy i minusy regulaminu. Najbardziej na pewno Bartek żałował, że stary regulamin nie funkcjonuje, bo by wygrał po części zasadniczej. Różnie można na to spojrzeć. Na Grand Prix też jeżdżą finały i półfinały, tu turniej jest jednodniowy, tam jest kilka turniejów… Trudno oceniać na gorąco. Ja tam się cieszę i tyle - skwitował na koniec.