Rory Schlein: Ludzie w Łodzi dali mi niesamowitą siłę do walki

W środę Rory Schlein opuścił łódzki szpital i wrócił do Wielkiej Brytanii. Australijczyk jest wdzięczny za opiekę, jaką otrzymał w Łodzi.

"RooBoy" przebywał w szpitalu po tym, jak w wyniku upadku podczas spotkania Orła Łódź z Lokomotivem Daugavpils. Rory Schlein doznał pęknięcia dwóch kręgów i konieczna była operacja. Losem Australijczyka bardzo przejął się Witold Skrzydlewski, który zapewnił zawodnikowi jak najlepszą opiekę lekarską.

[ad=rectangle]

W środę żużlowiec łódzkiego klubu, specjalnie wynajętym samolotem, udał się do domu. - Chcę jak najszybciej wrócić do Łodzi. To musi być jeszcze w tym sezonie, nawet jak nie będę mógł wyjechać na tor. Mam coś do przekazania ludziom, którzy dali mi niesamowitą siłę do walki. Nie tylko tym w szpitalu, ale też wszystkim, którzy mnie wspierali. Mój trener personalny już się nie może doczekać na pierwsze zajęcia. Teraz plecy muszę mieć jeszcze mocniejsze, niż przed upadkiem. Jeżeli nie będę w stanie jeździć na 100 procent, to pewnie dam sobie spokój z żużlem. Moja kobieta jest pielęgniarką i wierzę, że odpowiednio się mną zaopiekuje. Dziękuję wszystkim za wsparcie i pomoc - przekazał Schlein na łamach oficjalnej strony łódzkiego klubu.

Teraz Australijczyka czeka rehabilitacja. W tym sezonie "RooBoy" nie będzie już zdolny do jazdy. - Uważam, że taka kontuzja może być w 100 procentach do wyleczenia. Nie będzie to prosta sprawa, bo wymaga to dużych poświęceń i precyzji podczas rehabilitacji - powiedział lekarz, który operował Schleina.

źródło: orzel.lodz.pl

Źródło artykułu: