Jarosław Dymek: Nie będę pchać się na siłę do Włókniarza

Jarosław Dymek przyznaje, że znalezienie pracy w sezonie 2015 jest możliwe. - Są pewne rozmowy, nie tylko z klubami, ale i z zawodnikami, którzy też przy okazji chcieli wybadać teren - zdradza.

Dalsza praca zawodowa Jarosława Dymka pozostaje niewiadomą z powodu problemów finansowych Włókniarza. Spółka nie otrzymała licencji na sezon 2015 i nie przystąpi do rozgrywek ligowych. Dotychczasowy menedżer Lwów nie wykluczałby współpracy ze Stowarzyszeniem, które zgłosiło swój zespół do rozgrywek PLŻ 2. Żadnego kontaktu ze strony prezesa Michała Świącika jednak nie było.
[ad=rectangle]
- Jeśli chodzi o Stowarzyszenie, to nikt się ze mną nie kontaktował, więc skoro mnie tam nie chcą, to nie będę na siłę się pchał. W częstochowskim klubie działałem oficjalnie od 2003 roku i wydaje się, że sezon 2014 był jak na razie ostatnim - stwierdził Dymek w rozmowie z naszym portalem.

Dotychczasowy menedżer Włókniarza przyznaje, że odpoczywa obecnie od stresu, jaki wiąże się z prowadzeniem drużyny żużlowej. Zgadza się w tym aspekcie z Markiem Cieślakiem, który uważa, iż szkoleniowcy zmagają się niekiedy z większym obciążeniem niż sami zawodnicy. - W pełni się z jego słowami zgadzam. Żużlowiec na torze odpowiada tak naprawdę tylko i wyłącznie za siebie. Trener ma natomiast pod sobą siedmiu zawodników, a oprócz tego musi przypilnować wiele spraw i rozmawiać z mechanikami. Konieczny jest też kontakt z sędzią. Rzeczy jakie dzieją się wokół toru jest bardzo dużo i nie ma sensu ukrywać, że to stresujące zajęcie. Gdy prowadziłem drużynę, mocno to przeżywałem i się bardzo angażowałem. Dotyczy to także sytuacji w trakcie tygodnia, nie tylko samego meczu żużlowego - dodał.

Jarosław Dymek zaznacza jednak, że odpoczynek od sportu żużlowego nie będzie trwał w jego przypadku zbyt długo. Nie wyklucza nawet tego, że wróci do swego zawodu już w nadchodzącym sezonie. - Nie ukrywam, że z jednej strony jest troszkę więcej spokoju, ale z drugiej czegoś brakuje. Przyznaję, że są pewne rozmowy, nie tylko z klubami, ale i z zawodnikami, którzy też przy okazji chcieli wybadać teren. Na nic specjalnie się jednak nie nastawiam. Po co się podpalać i potem rozczarować. Lepiej mieć niespodziankę, jeśli coś się uda. Co ma być, to będzie - zakończył Dymek.

Źródło artykułu: