W Opolu chcą się skupić na szkoleniu młodzieży. Skład dużą niewiadomą

Nadal nie jest jasne, czy i pod jaką nazwą do rozgrywek przystąpi drużyna z Opola. Działacze Hawi Racing Team czekają na oficjalną decyzję z miasta. W rozmowach z zawodnikami mają związane ręce.

Piątkowe spotkanie w ratuszu wyjaśniło, który klub z Opola będzie starał się o zgodę na start w II lidze. Na czele nowego podmiotu - sekcji żużlowej Hawi Racing Team - stanie Andrzej Hawryluk i to on ze swoimi współpracownikami ma zamiar przywrócić opolskiemu żużlowi dawny blask.
[ad=rectangle]
Problem stanowi upływający czas. Władze samorządowe zapowiedziały przekazanie klubowi 400 tysięcy złotych, ale decyzja miasta w sprawie przekazania 300 tys. zł. zapadnie z początkiem lutego, po rozstrzygnięciu konkursu. Do tego czasu działacze nowej sekcji wstrzymują się z obietnicami i zawieraniem umów. Oznacza to, że do zamknięcia okna transferowego, które nastąpi 31 stycznia, nie podpiszą żadnego kontraktu.

O ile obcokrajowców różnych nacji jest na rynku wielu, o tyle coraz trudniej znaleźć wartościowych polskich seniorów. A od nowego sezonu w składzie drugoligowców musi występować przynajmniej czterech Polaków. Niektórzy z tych, którzy znajdowali się w orbicie zainteresowań opolan, wybrali inne oferty. I tak Patryk Malitowski oraz Ronnie Jamroży trafili do Lublina, z kolei Mariusz Staszewski prawdopodobnie wyląduje w Rawiczu. Zawodnicy oczekują konkretów, a tych na razie klub znad Odry nie jest w stanie zagwarantować.

Budowa składu to niejedyny kłopot opolskich włodarzy, którzy mają do załatwienia mnóstwo formalności związanych z procesem licencyjnych i sprawami organizacyjnymi. Andrzej Hawryluk i spółka będą zabiegać o to, by Opole nie zniknęło z mapy żużlowych ośrodków ligowych, ale w pierwszych latach funkcjonowania chcieliby się skupić przede wszystkim na szkoleniu młodzieży. Ostatni wychowankowie Kolejarza - Michał Kordas i Damian Dróżdż - mogą się zresztą znaleźć w składzie Hawi na najbliższy sezon. Kordas wraca bowiem do zdrowia i treningów po kontuzji obojczyka, natomiast Dróżdż, który przeszedł do Sparty Wrocław, ma startować w Opolu jako gość.

- Szkolenie to podstawa. Chcielibyśmy w przyszłości oprzeć zespół na swoich zawodnikach, nie armii zaciężnej - mówi Andrzej Hawryluk. - Kibice przychodzą na stadion dla wychowanków, identyfikują się z nimi. Obecność miejscowych chłopaków w kadrze mogłaby spowodować wzrost frekwencji. A uważam, że potencjał, jeśli chodzi o publiczność, w Opolu jest. Potwierdziło się to na przykład w 1999 roku, kiedy nasze mecze oglądało nawet 9 tysięcy osób.

Hawryluk nie jest w środowisku postacią anonimową. Już raz ratował opolski speedway. Pod koniec 1998 roku w miejsce postawionego w stan upadłości OTŻ-u powołał do życia Towarzystwo Żużlowe, które w pierwszym roku startów zajęło w ówczesnej II lidze trzecie miejsce, a szanse na awans do elity pogrzebało dopiero w ostatniej kolejce, przegrywając w Zielonej Górze. W kolejnych latach funkcję prezesa TŻ-u pełnili Andrzej Nowakowski i Adam Bukaczewski. Klub ten w 2002 roku po spadku do najniższej klasy, borykając się z poważnymi długami, wycofał się z rozgrywek. Wtedy stworzono KŻ Kolejarz, który niebawem, jako że nie wystartuje w lidze, także może zakończyć istnienie.

- Nie mam sobie nic do zarzucenia - podkreśla Hawryluk. - Zostawiłem TŻ w świetnej kondycji finansowej. A co się działo później, to już nie mnie oceniać. Odszedłem, bo taka była potrzeba chwili. Pan Nowakowski sprowadzał z Tarnowa Krzysia Mikutę i w związku z tym chciał objąć prezesurę. Nie czułem się przyspawany do stołka, więc ustąpiłem.

Andrzej Hawryluk zaprzecza, jakoby między nim a Jerzym Drozdem istniał konflikt. - Antagonizmy, o których się mówiło, były plotkami, wymysłami kibiców - podkreśla. - Nigdy z panem Drozdem nie byłem w stanie wojny. Przychodziłem na mecze, witaliśmy się i normalnie rozmawialiśmy. Nie wtrącałem się w działalność jego klubu, podobnie jak pan Drozd nie wtrącał się w działalność mojego. Gdy w 2003 roku powstawał Kolejarz, za bardzo nie miałem czasu, by się zaangażować w pomoc. Później założyłem swój klub i nie widziałem powodów, aby zasiadać w zarządach obu, ponieważ rodziłoby to choćby kolizję biznesową.

Źródło artykułu: