- Stwierdzam, że powinienem wysłać panu Ślączce karton pampersów i tak zrobię. Wychodzi na to, że on się nas po prostu boi. Gdyby było inaczej, to przecież pozwoliłby naszemu chłopakowi na start w tej imprezie. Naprawdę posyłam mu te pampersy, bo nie chciałbym, żeby przypadkiem pobrudził sobie spodnie - powiedział niedawno Witold Skrzydlewski o domniemanym braku zaproszenia dla Jakuba Jamróga na Memoriał im. Eugeniusza Nazimka.
[ad=rectangle]
Błyskawicznie jednak odpowiedział mu Janusz Ślączka. - Nikt z Orła nie dostał zaproszenia na Nazimka, to po pierwsze. Chciałbym się zapytać Jakuba Jamroga, od kogo dostał taką informację, iż otrzymał zaproszenie. Nie wiem skąd to wszystko się wzięło. To nie Orzeł Łódź organizuje Memoriał Nazimka, tylko organizatorem jest klub z Rzeszowa. Zatem apeluję do Kuby, by ujawnił swoje zaproszenie. Jeśli to zrobi, to super - powiedział.
Okazało się, że trener PGE Marmy Rzeszów mówił prawdę, co potwierdza zawodnik. - Nie dostałem żadnego zaproszenia. Żyjemy w dobrych relacjach z Januszem Ślączką i grubo przed półfinałem w Grudziądzu zadzwoniłem do niego z pytaniem, czy mógłbym wystartować. On powiedział, żebym mu się przypomniał. Potem awansowaliśmy do finału, a termin memoriału nie był znany. Okazało się, że odbędzie się zaraz przed finałem - mówi Jakub Jamróg i dodaje: - To była dla mnie normalna sytuacja. Nie mam żadnych pretensji do trenera. Ktoś po prostu źle to odebrał, jeden redaktor gdzieś to napisał i zrobił się szum. Przykro mi, że moja opinia została nadszarpnięta. To była prośba, ale po naszym awansie w Grudziądzu wiedziałem już, że mój występ w Rzeszowie jest nierealny. Dla mnie to normalna sytuacja, że ktoś nie wpuszcza mnie na tor przed samym finałem - przyznaje.
Zawodnik Orła Łódź na tych zawodach się jednak pojawił, tyle że w roli obserwatora. - Mamy tutaj 100 kilometrów, więc dlaczego by nie wpaść? Pojawiliśmy się, obserwować te zawody. Jak widać, niewiele mi to dało. Aczkolwiek chciałem jak najlepiej przygotować się do tego meczu. Nie chodziło o żadne podchody. Chodziło o obejrzenie zawodów i znalezienie niektórych ścieżek. Oczywiście tor był w niedzielę inny. Przygotowania nie wyszły, ale nie ma się co załamywać. Cały sezon mam w miarę OK - twierdzi wychowanek Grupa Azoty Unii Tarnów.