Niezniszczalny i niezatapialny. Legenda za życia

WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak
WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak

Andrzej Huszcza to najwybitniejszy wychowanek Falubazu Zielona Góra. Był mu wierny przez całe życie. Właśnie obchodzi 68. urodziny, a legendą klubu i miasta został już za życia.

W tym artykule dowiesz się o:

Andrzej Huszcza swoją przygodę z żużlem rozpoczął w wieku 17 lat. Licencję zawodniczą zdobył w 1975 roku, a do szkółki żużlowej zapisał się wbrew woli rodziców. Ostateczną zgodę podpisała jego siostra Zofia, gdyż rodzice nie chcieli pozwolić synowi na uprawianie tak ryzykownej dyscypliny.

Huszcza nie wyobrażał sobie jednak innej ścieżki życiowej. Jego pierwszym szkoleniowcem był zasłużony Stanisław Sochacki, wychowawca wielu legend zielonogórskiego żużla, ale to Huszcza stał się największą ikoną Falubazu Zielona Góra.

ZOBACZ WIDEO: Stanisław Chomski ponownie w Stali? Te słowa ucieszą kibiców

Przez 31 lat nieprzerwanie reprezentował barwy klubu, pozostając wierny zarówno w okresach największych sukcesów, jak i w czasach kryzysu. Był zawsze gotowy do startów, a z czasem stał się nie tylko symbolem drużyny, ale i całego miasta.

Swój debiut ligowy zaliczył zaledwie miesiąc po uzyskaniu licencji, lecz nie był on udany - po upadku doznał złamania nogi. W kolejnym sezonie pojawiał się na torze znacznie częściej, a już w 1977 roku stał się liderem zespołu. W tym czasie zdobywał także pierwsze indywidualne trofea, sięgając po Srebrny Kask oraz medale MIMP. Choć w juniorskich mistrzostwach nie zdobył złota, w rywalizacji seniorów udało mu się już stanąć na najwyższym stopniu podium.

Największy sukces odniósł w 1982 roku, gdy triumfował w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski, który odbył się w Zielonej Górze. Był to dla niego wyjątkowy dzień. - 22 lipca 1982 roku był chyba najwspanialszym dniem w moim życiu. Rano urodziła mi się córka, a po południu zostałem mistrzem Polski. To było niewiarygodne - wspominał w wywiadach.

Co ciekawe, początkowo miał pełnić rolę rezerwowego, lecz wskutek kontuzji Eugeniusza Błaszaka otrzymał szansę startu. O swojej obecności w finale dowiedział się dwa dni wcześniej, a żonę poinformował dopiero dzień przed zawodami. - O szóstej rano urodziłam Maję. Andrzej przyjechał, zobaczył. Powiedziałam mu: "Ja już swoje zrobiłam, teraz czas na ciebie". I pięknie się spisał! Taki prezent urodzinowy córce zrobił… - opowiadała Małgorzata Huszcza na łamach "Gazety Lubuskiej".

Jako młody zawodnik Huszcza został powołany do reprezentacji Polski. W 1978 roku wraz z kadrą sięgnął po brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Świata. W latach 1980-1981 rywalizował w brytyjskiej lidze, stale rozwijając swoje umiejętności.

Wierzono, że to właśnie on może być następcą Jerzego Szczakiela, jednak jego kariera przypadła na trudny okres w historii kraju. W latach osiemdziesiątych w Polsce brakowało odpowiedniego sprzętu, a dostęp do lepszych motocykli i silników pozostawał poza jego zasięgiem.

Mimo wielu starań Huszczy tylko raz udało się zakwalifikować do finału Indywidualnych Mistrzostw Świata. W 1988 roku w Vojens wystąpił jako zawodnik rezerwowy, co pozostawiło pewien niedosyt. Gdyby urodził się dwie dekady później, mógłby rywalizować o tytuł mistrza globu.

Został rekordzistą Falubazu w wielu statystykach. Zdobył 5521 punktów dla klubu, co w dzisiejszych czasach jest niemal nieosiągalnym wynikiem. Przez 31 lat bronił barw zielonogórskiego zespołu, aż do 2005 roku, kiedy to przeniósł się do reaktywowanego PSŻ Poznań. Tam przez dwa sezony pomagał w odbudowie żużla w stolicy Wielkopolski. Decyzję o zakończeniu kariery utrzymywał w tajemnicy, nawet przed najbliższymi. Ostatecznie zawiesił kevlar na kołku w wieku 50 lat, by później poświęcić się pracy z młodzieżą w Falubazie.

Sport przyniósł mu również miłość. Swoją przyszłą żonę poznał 25 czerwca 1978 roku na Stadionie Śląskim w Chorzowie podczas Mistrzostw Świata Par. Ona była sekretarką zawodów. - Zobaczyłem, że idzie z maszyną do pisania dziewczyna, która mi się spodobała. Pomyślałem sobie, że pewnie i tak nic z tego nie wyjdzie, ale zapytałem, czy mogę pomóc. Zgodziła się i zaniosłem tę maszynę do biura zawodów - wspominał w rozmowie z "Gazetą Lubuską".

Słynął z nieustępliwości i waleczności. Nigdy nie rezygnował, nawet w trudnych sytuacjach na torze. Rywale darzyli go szacunkiem, a po zakończeniu kariery wszyscy wspominali go z uznaniem. - Chyba nie było drugiego takiego zawodnika w Polsce, który by tak mocno nękał atakami swoich przeciwników na torze. Wspaniale się oglądało tę zadziorność Andrzeja. Doceniam go także za spokój, który prezentował. Nie było po nim widać zdenerwowania przed startami, a po zakończonych biegach zawsze był uśmiechnięty niezależnie od miejsca, które zajął - mówił o nim Jan Krzystyniak.

W 2021 roku fani martwili się o zdrowie Huszczy. Zakażony COVID-19, trafił do tymczasowego szpitala w Zielonej Górze, gdzie zdiagnozowano u niego wirusowe zapalenie płuc. Wymagał tlenoterapii, a po wyzdrowieniu zmagał się z problemami z chodzeniem i snem. - Wszystko widziałem z bliska. Podziwiam medyków, tych wszystkich, którzy opiekują się chorymi, bo wykonują bardzo ciężką pracę. Powinniśmy być im niezwykle wdzięczni - mówił Huszcza. Na szczęście wyszedł z choroby obronną ręką.

Jego zasługi wykraczają poza klub. W Zielonej Górze jedno z rond nosi jego imię, a na deptaku stoi jego pomnik. Ponadto został honorowym obywatelem miasta. Huszcza to prawdziwa legenda - jeszcze za życia.

Komentarze (3)
avatar
rataek
2 h temu
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Dzisiaj nie ma już przywiązania do klubu,liczą się pieniądze 
avatar
Mika z Falubazu
3 h temu
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Bardzo dużo zdrowia Panie Andrzeju 
avatar
Twardzi Jak Beton
3 h temu
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Panie Andrzeju sto lat albo i 101.:) 
Zgłoś nielegalne treści