Artur Mroczka nie będzie najlepiej wspominał nowatorskich zawodów o tytuł najlepszego zawodnika ENEA Ekstraligi. 24-latek zakończył piątkowe zmagania dopiero na 17-tej pozycji. Wynik ten z pewnością byłby lepszy, gdyby nie upadek w czwartej serii startów, po którym sympatyczny żużlowie podjął decyzję o wycofaniu się z zawodów. - Cały jestem poobijany. Szkoda bo fajnie pojechałem w tym biegu. Również obsada tego wyścigu była dość silna (Hampel, Kasprzak, Zagar - dop. red.). Ten tor był jednak trochę nierówny. Szczególnie na pierwszym łuku. Powiem szczerze, że jak zacząłem najeżdżać w te dziury, to byłem w niezłym szoku - stwierdził zawodnik Renault Zdunek Wybrzeża Gdańsk.
[ad=rectangle]
- Z parkingu tego tak nie widać, ale ten tor strasznie się porozrywał. Było naprawdę dziurawo na środku pierwszego łuku. To właśnie tam mnie pociągnęło i się przewróciłem. Szczęście, że skończyło się tylko na potłuczeniach. Gdybym zajął przynajmniej drugą pozycję, to pewnie awansowałbym do półfinałów. Ja jednak chciałem za wszelką cenę wygrać, bo na tym polega żużel - dodał Mroczka.
Do zakończenia rundy zasadniczej najlepszej ligi świata pozostały już tylko dwie kolejki. Już w niedzielę beniaminek rozgrywek podejmie na własnym torze Grupę Azoty Unię Tarnów. Będzie to spotkanie ligowego outsidera z niekwestionowanym liderem rozgrywek. - Nie ma się co specjalnie spinać. To już koniec sezonu. Są drużyny, które awansowały do play-offów, a my po prostu spadamy. Nasze szanse są już praktycznie przekreślone. Nie mam co do tego żadnych złudzeń. W niedzielę mamy mecz u siebie z Unią Tarnów. Nie mówię, że jedziemy słabym składem, ale to nie są nasi podstawowi zawodnicy. Przegramy ten mecz. Oczywiście, że każdy będzie chciał pojechać jak najlepiej. Patrząc jednak na nazwiska, jakie są na papierze, to nie mamy żadnych szans - przyznał wychowanek GKM'u Grudziądz.