Jarosław Galewski: Jak podsumujesz miniony sezon?
Lubos Tomicek: Jeżeli chodzi o moje odczucia, to na pewno nie jestem zadowolony ze swoich występów w tym sezonie. Nie ukrywam, że przed początkiem tego roku moje ambicje były znacznie wyższe. Zimą wydałem naprawdę dużo pieniędzy na nowy sprzęt i myślę, że w okresie przygotowawczym zrobiłem wszystko najlepiej, jak tylko potrafiłem. Przez pierwsze dwa miesiące wszystko było w najlepszym porządku. Niestety, moja forma spadła w maju. Moje późniejsze występy również nie były udane. Podpisałem kontrakty w pięciu ligach i z perspektywy czasu myślę, że miałem do odjechania zbyt wiele spotkań. Pod koniec sierpnia uczestniczyłem w poważnej kolizji. Można powiedzieć, że wtedy sezon się dla mnie skończył. Pojawiły się problemy z moją głową i dlatego potrzebowałem przerwy. Od tego momentu wystartowałem jedynie w kilku imprezach.
Wiele mówiło się o twoich nie najlepszych relacjach z opolskim klubem. Co możesz powiedzieć na ten temat?
- Opole sprowadziło mnie po to, żebym był liderem zespołu i pomógł drużynie w wywalczeniu awansu do pierwszej ligi. Nie wykonałem dobrze mojej pracy i dlatego działacze byli na mnie źli. Wtedy też pokazali brak profesjonalizmu. Wydaje mi się, że ten klub nie był zbyt dobrze zorganizowany. Wystarczy powiedzieć, że mamy listopad, a klub wciąż zalega mi z pieniędzmi nawet za sierpień. Kiedy klub wygrywa sytuacja jest znacznie łatwiejsza. Później nie ma takich problemów.
A jak będzie wyglądać twoja przyszłość w lidze angielskiej?
- W tej chwili nie wiem, jaka będzie moja przyszłość w Anglii. Jak pewnie wiesz, mam problemy zdrowotne. Z tego powodu chciałbym nieco ograniczyć liczbę moich występów w przyszłym sezonie. Myślę, że więcej o kształcie mojego kalendarza będzie można powiedzieć w grudniu.
A Polska?
- Jestem na etapie rozmów z polskim klubami, ale nadal nie wiem, gdzie wystartuję w przyszłym sezonie.
Dwa lata temu mówiło się, że Lubos Tomicek to spory talent. Po sezonie, który spędziłeś w Ostrowie, te opinie nie są już tak pochlebne. Czy myślisz, że na pewnym etapie swojej kariery popełniłeś błąd?
- Zawsze byłem niesłychanie ambitną osobą. Za każdym razem dawałem z siebie wszystko. Jeżdżę na żużlu za swoje własne pieniądze. Większość wydatków związanych ze sprzętem pokrywam ze swojej własnej kieszeni. W takim kraju jak Czechy bardzo trudno o sponsorów. Poza tym, istnieje spora różnica pomiędzy startami w gronie juniorów a jazdą w kategorii seniorskiej. Teraz rozmawiamy na spokojnie i na pewno można powiedzieć, że chciałbym zrobić wiele rzeczy inaczej niż w przeszłości. Niestety, czasu nie da się cofnąć. Nadal wierzę, że będę jeszcze w stanie jeździć na światowym poziomie.
Zgodzisz się, że nastały ciężkie czasy dla sportu żużlowego w twojej ojczyźnie?
- To kwestia pieniędzy. Żużel w Czechach nie jest tak popularną dyscypliną jak w Polsce. Można powiedzieć, że pewne kwestie pociągają za sobą kilka innych. Większa liczba kibiców to automatycznie większe zainteresowanie sponsorów i telewizji. To zaś przekłada się na większą liczbę młodych zawodników i rozwój całej dyscypliny. Myślę, że na takie warunki, jakie posiadamy, radzimy sobie i tak dobrze. Mamy także kilku zdolnych chłopaków. Wierzę, że usłyszymy o nich w niedalekiej przyszłości.
Stawiasz sobie jakieś cele na przyszły sezon?
- Chciałbym ponownie cieszyć się jazdą na żużlu.
Wiem, że w tym roku ponownie udałeś się do USA…
- Zgadza się. Drugi raz wziąłem udział w spotkaniu, w którym w jednej drużynie startowali zawodnicy z USA, a w drugiej z całego świata. To świetna okazja do pojeżdżenia, jeżeli ktoś szuka startów zaraz po zakończeniu sezonu. Jazda w takich zawodach jest zupełnie inna. Po tych występach zwykle zostaję w USA i robię sobie krótkie wakacje. Można więc powiedzieć, że łączę przyjemne z pożytecznym.
Czy wypady do USA będą teraz stałą pozycją w twoim kalendarzu?
- Nie mam nic przeciwko. Mam tam kilku wspaniałych przyjaciół. Poza tym, co roku poznaję nowych ludzi. Kalifornia to naprawdę świetne miejsce. Zimą pogoda w tym kraju jest znacznie lepsza od tej, którą mamy w Europie. Być może wrócę tam w styczniu, żeby odpocząć przed początkiem nowego sezonu. Nie ukrywam również, że w przyszłym roku chciałbym spędzić w Kalifornii całą zimę.