Kapitan KantorOnline Włókniarza Częstochowa źle rozpoczął niedzielne zmagania z toruńskim Unibaksem. W swoim pierwszym wyścigu przyjechał do mety trzeci. Został pokonany przez Adrian Miedzińskiego i Tomasza Golloba. Po meczu Grigorij Łaguta wyjaśnił, że tor nieco różnił się od tego, na którym dzień wcześniej trenował i ustawienia motocykla nie zdały egzaminu. "Grisza" natychmiast dokonał korekt, które przyniosły efekty. Kapitan Lwów miał jednak małe wsparcie od swoich kolegów, bowiem skutecznie radzili sobie jeszcze jedynie Peter Kildemand i Artur Czaja. Włókniarz spotkanie przegrał różnicą 4 "oczek".
[ad=rectangle]
Częstochowskich kibiców najbardziej zawiedli Grzegorz Walasek i Michael Jepsen Jensen, którzy we dwójkę zdobyli raptem 3 punkty. Nieco lepiej zaprezentował się Rune Holta. Łaguta nie zamierzał ganić swoich partnerów z drużyny. - Nie wiem, co się stało, że Walasek pojechał tak słabo. Był zdenerwowany i szybko poszedł do szatni. Nawet nie zdążyłem go spytać, co się wydarzyło. Rozmawiałem natomiast z Jepsenem i Rune. Oni nie mogli po prostu dopasować swoich motocykli do tego toru. To nie był nasz dzień. Jesteśmy tylko ludźmi. Czasami idzie świetnie, pokonujesz wszystkich, a nieraz jest po prostu ch....o. To jest żużel - mówił w niedzielę po meczu 30-latek.
Biało-zieloni przed ostatnim biegiem mieli jeszcze szansę na remis. Musieli oni jednak wygrać podwójnie. Było to niełatwe zadanie nawet dla Grigorija Łaguty i Petera Kildemanda, gdyż po stronie gości startował świetnie dysponowany tego dnia Darcy Ward. Jak można było się spodziewać, Australijczyk wygrał i uratował triumf torunian. - W ostatnim biegu trochę przekręcił mi motocykl na starcie. Ward wyjechał sprzed taśmy najlepiej i był nie do złapania. Nic się nie dało już zrobić. Stało się - skomentował Łaguta.
Prawie miesiąc temu, dokładnie przed meczem Lwów z Betard Spartą Wrocław, zrobiło się gorąco na linii Grigorij Łaguta - częstochowski klub. Wydaje się, że strony ochłonęły i po tych wydarzeniach osiągnęły porozumienie. Pełniący obowiązki prezesa Włókniarza Dariusz Śleszyński na każdym kroku podkreślał, iż klubowi mocno zależy, by "Grisza" dalej startował w biało-zielonych barwach i był kapitanem zespołu. Po meczu z Unibaksem Toruń Rosjanin przyznał, że dogaduje się ze Śleszyńskim. - Przed zawodami dogadaliśmy się z nowym prezesem. To jest w porządku facet. Fajnie się z nim rozmawia i można się porozumieć. Zobaczymy jak będzie dalej - stwierdził.
Po niedzielnym meczu zapytaliśmy zawodnika, czy wystartuje w kolejnych spotkaniach Lwów. - A tego nie wiem, jak do mnie zadzwonią i otrzymam powołanie na mecz, to pojadę. Ja zawsze chcę jeździć - odparł. Teraz już wiemy, że znalazł się on w awizowanym składzie Włókniarza na mecz w Gorzowie. Ponadto we wtorek na łamach naszego portalu p.o. prezesa Dariusz Śleszyński stwierdził, że po konfrontacji z Unibaksem Toruń Łaguta ma pewne miejsce w składzie na najbliższy mecz.
Powszechnie wiadomo, że Włókniarz zmaga się z kłopotami finansowymi. Częstochowianie otwarcie przyznają, że potrzebują czasu, by wyjść na prostą. W pozytywny finał tej sprawy wierzy Łaguta. - Zobaczymy co będzie dalej. Ja mam ogromną nadzieję, że ludzie w klubie wykonają dobrą robotę, przekonają kolejnych sponsorów i wszystko się poukłada, aby nie było czarnej dziury - powiedział Rosjanin.
Na koniec "Grisza" zapragnął również złożyć podziękowania. - Korzystając z okazji chciałbym bardzo mocno podziękować kibicom Włókniarza, którzy są największym sponsorem tego klubu. Dziękuję także moim sponsorom, którzy zawsze mnie wspierają i mi pomagają - firmom MegaZip, Prox. Dziękuję swoim mechanikom oraz mojemu tunerowi za przygotowanie motocykli na niedzielny mecz - przekazał.
Dowhan nawet do niego na Łotwę jeździł.
Obawiał się chyba że w Falubazie będzie jednym z wielu a nie głów Czytaj całość