W grudniu 2012 roku do drużyny z Torunia dołączył Tomasz Gollob. Najpewniej najgłośniejszy w historii polskiej ligi "transfer" sprawił, że w ówczesnym Unibaksie było więcej zawodników niż miejsc w składzie. Wkrótce w lutym wieloletni lider i kapitan zespołu, Ryan Sullivan, przekazał, że kończy z jazdą na żużlu. Nie było tajemnicą, że Australijczykowi, który tłumaczył nagłą decyzję kłopotami zdrowotnymi, nie było do końca po drodze z władzami klubu.
Unibax w 2013 roku był bardzo mocny i przez pierwszą część sezonu liderował tabeli Ekstraligi. Zaczęły go jednak trapić kontuzje, które - biorąc pod uwagę dystans całego sezonu - dotknęły dosłownie wszystkich zawodników. W pewnym momencie klub był zmuszony szukać zastępców. Kontrakty zawarto z Matejem Kusem i Edwardem Kennettem, jednak nie były to nazwiska, które byłyby w stanie choćby solidnie punktować, podczas gdy w Toruniu oczywistym celem było zdobycie drużynowego mistrzostwa kraju.
W lipcu torunianie zaczęli więc namawiać do powrotu Sullivana. Sprawa dość długo była trzymana w głębokiej tajemnicy. Ostatecznie australijski zawodnik dał się przekonać i z powrotem dołączył do "Aniołów". Odbył szybkie treningi i na pierwsze zawody udał się do Wrocławia. Tam jeszcze wypadł słabo (1+1), za to w tych pierwszych na ukochanej przez siebie Motoarenie... pokazał, że nie zapomniał, jak jeździ się w lewo.
Unibax pokonał Fogo Unię Leszno (51:39), a Sullivan zdobył dla gospodarzy 9 punktów z bonusem. W pierwszym wyścigu po bardzo dobrym starcie uciekł wraz z asekurującym go Adrianem Miedzińskim do mety na 5:1, wyraźnie zostawiając za sobą Fredrika Lindgrena i Damiana Balińskiego. Motoarena eksplodowała z radości. Ulubieniec toruński fanów znów minął na niej linię mety jako pierwszy w ligowym spotkaniu!
Zobacz zwycięski powrót Sullivana na Motoarenę w 2013 roku:
ZOBACZ WIDEO: Kurtz przebierał w ofertach. To dlatego wybrał Spartę