Wygrał sensacyjnie Grand Prix w Auckland i choć w Bydgoszczy nie dojechał do finału, to jednak miejsce w półfinale i siedem punktów Martina Smolinskiego było całkiem niezłym wynikiem. Niemiec ze stoickim spokojem przyjmuje wszystko to, co dzieje się wokół jego osoby. - Dla mnie nie jest zaskoczeniem, że spisuję się tak dobrze. Pracowałem na ten wynik 20 lat. To była naprawdę ciężka praca, by znaleźć się w czołówce Grand Prix. Marzyłem o tym, a teraz te marzenia stają się rzeczywistością - wyjaśniał po zawodach w Bydgoszczy.
Niemiec w Grand Prix Europy jeździł w kratkę. Najsłabszy występ zaliczył w wyścigu półfinałowym, w którym praktycznie nie nawiązał walki z rywalami. - Popełniliśmy być może mały błąd z ustawieniami na półfinał i dlatego nie liczyłem się tym razem w walce o finał. Taki jest jednak żużel. Trzeba nie tylko dobrze jechać, ale przede wszystkim nie mylić się w parku maszyn - tłumaczy Smolinski.
W pierwszej rundzie w Auckland Niemiec sam był bohaterem wielkiego finału. Teraz mógł rywalizację kolegów oglądał z parku maszyn. - Finałowy wyścig Grand Prix w Bydgoszczy był kapitalny. Koledzy pokazali kawał dobrego żużla. Chciałbym jednak przypomnieć, że finał w Auckland był równie emocjonujący (śmiech). W Bydgoszczy było naprawdę dużo ścigania. W samym finale kilka razy zmieniał się prowadzący, by ostatecznie na linii mety pierwszy zameldował się Krzysztof Kasprzak, któremu gratuluje, bo pojechał świetne zawody - podkreślał niemiecki żużlowiec.
Przed sezonem Martin Smolinski mówił, że jego celem jest miejsce w czołowej dziesiątce cyklu. Czy po tak dobrym początku apetyt wzrósł? - Cel nadal jest ten sam. Nic w tej kwestii się nie zmieniło. Będę naprawdę bardzo szczęśliwy jeśli znajdę się na koniec klasyfikacji w czołowej dziesiątce - zapewnia.
Dzięki Smolinskiemu o żużlu w Niemczech zrobiło się głośno. Efekty jego startów w Grand Prix i zwycięstwa w Auckland widać było już na trybunach w Bydgoszczy. - Bardzo się cieszę, że mój sukces odbił się echem i przyciągnął już do Bydgoszczy dużo kibiców z Niemiec. Widok moich rodaków na Grand Prix bardzo mnie podbudowuje. Przecież na sukces niemieckiego żużlowca oni czekali naprawdę długie lata. Cieszę się, że mogę im teraz dawać powody do radości - zakończył nasz rozmówca.
Widać, że Niemca nie dziwią jego osiągnięcia w GP. Nie chce być złośliwy ale trochę zadziera nosa Czytaj całość