Niesamowita metamorfoza Kasprzaka. Przed rokiem "olimpiada", a teraz triumf

Rok temu niedostępny dla dziennikarzy, w samotności przeżywający porażkę. Teraz uśmiechnięty, wyluzowany i chętnie udzielający wywiadów. Nie tylko pod względem sportowym "KK" przeszedł metamorfozę.

W tym artykule dowiesz się o:

Niemal dokładnie o tej samej porze sezonu przed rokiem Krzysztof Kasprzak  był w zupełnie innym miejscu żużlowej hierarchii niż teraz. Kiedy wykręcił pięć zer w Bydgoszczy, czyli prześmiewczą "olimpiadę" byli tacy, którzy mówili, że "KK" nie nadaje się do Grand Prix. Później Polak pozbierał się i stawał nawet na podium poszczególnych turniejów. Przepustkę do kolejnego sezonu w SGP załatwił sobie sam znów poprzez Grand Prix Challenge. Minął rok i oglądamy zupełnie innego Kasprzaka. - Kiedyś Grand Prix było dla mnie zupełnie innymi zawodami. Od kiedy pracuję z tymi osobami, co teraz, czyli psychologami, dietetykami itd. podchodzę normalnie do każdego turnieju SGP. Kiedyś podniecałem się Grand Prix, jakby to było nie wiadomo, co. Teraz traktuję te zawody jak każdy mecz ligowy. Zbieram punkty i jadę normalnie - wyjaśniał po zwycięstwie w Bydgoszczy Kasprzak.

Siła, a przede wszystkim spokój emanuje z twarzy Krzysztofa Kasprzaka. Widać, jak były mistrz świata juniorów ciężką pracą dochodzi na żużlowy szczyt. Kiedy zawodnikowi idzie, łatwiej jest o spokój. Gdy nie ma formy, robi się często nerwowe ruchy. - Wiadomo, że jest stres, jak coś nie wyjdzie. Nie ma jednak zawodników, którzy się nie denerwują. Nawet ci najspokojniejsi, jak coś nie idzie, to się stresują - uważa 30-letni żużlowiec.

Polak na silnikach przygotowywanych przez tunera Petera Johnsa, który w zeszłym roku doprowadził do mistrzostwa świata Taia Woffinden jeździ wyśmienicie. - Trafiam na razie ze wszystkim. Sprzęt jest bardzo ważny w żużlu i to cały czas będę podkreślał. Pokazał to szczególnie turniej w Auckland, gdzie miałem bardzo dobry silnik i prawie wygrałem zawody pomimo 39,7 stopni gorączki. Nie mogłem się podnieść z łóżka, by otworzyć drzwi, a w Grand Prix dojechałem do podium o mały włos jej nie wygrywając - przypomina Kasprzak.

O tym, że Kasprzak zachowuje spokój nawet w kryzysowych sytuacjach świadczy jego zachowanie przed wyścigiem finałowym. Do startu pozostawało nieco ponad 90 sekund, a Polak zdecydował się na energiczny powrót do parku maszyn. Problem z motocyklem? Nie. Trzeźwa decyzja, która pozwoliła mu wygrać finał w trudnych warunkach atmosferycznych. - Wyjechałem mając na okularach tzw. zrywki, a okazało się, że tak zaczęło padać, że kapało mi z każdej strony. Zdecydowałem się podjechać do parkingu. Dobrze, że tak zrobiłem, bo nie dojechałbym ze zrywkami czterech kółek. Nawet film mi się skończył w goglach, więc parę razy w trakcie wyścigu musiałem pociągnąć - śmiał się po zawodach, tłumacząc że zmienił gogle z tzw. zrywkami na te z systemem roll-off.

Krzysztof Kasprzak jest niespodziewanym, aczkolwiek w pełni zasłużonym liderem cyklu SGP. Jedzie dobrze nie tylko w IMŚ, ale praktycznie w każdych zawodach. Polak jednak nie zachłysnął się pozycją lidera cyklu. - Teraz jest Tampere i jedziemy dalej. Chciałbym - tak jak mówiłem przed sezonem - zrobić dobry wynik. Może miejsce w piątce byłoby sukcesem. Zobaczymy, co przyniosą kolejne turnieje - kończy nasz rozmówca.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: