Łukasz Witczyk: W piątek po raz pierwszy w tym roku wyjechałeś na tor w Częstochowie. Jak ocenisz ten inauguracyjny trening?
Mirosław Jabłoński: Rewelacja. Może trochę zimno, bo na pierwszym treningu załamała się pogoda i było zimno w ręce. Ogólnie warunki torowe były wspaniałe. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek zaczynał sezon na takim ładnym torze. Nie mówię o zmarzniętych nawierzchniach. W Częstochowie mamy ładny tor już na początku marca.
W sobotę odbył się drugi trening drużyny Włókniarza Częstochowa. Niektórzy zawodnicy zdecydowali się na jazdę spod taśmy. Ty jeździłeś jeszcze indywidualnie.
- Tak, w sobotę były jeszcze indywidualne jazdy. Wiadomo, trzeba poczuć te motocykle. Nie można za szybko zacząć się ścigać i potem sobie zrobić niepotrzebnie krzywdę. Zostaję w Częstochowie do środy i będę ostro trenował.
Jak po pierwszych treningach możesz scharakteryzować swoje motocykle?
- Każdy zawodnik po pierwszych treningach może scharakteryzować swoje motocykle w sposób taki, że odpalają (śmiech). Nie wierzę w żadne brednie, że ktoś mi powie po pierwszym treningu, że czuje, że motor, czy tłumik jest dobry, lepszy, czy coś w tym stylu. Z lat doświadczeń wiem, że pierwszy trening jest po prostu poczuciem "warkotu między nogami". O motocyklach można coś tam powiedzieć, ale nie można ocenić czy jest dobry, czy jest zły i ciężko wyciągnąć jakieś konkretne wnioski.
Rok temu twoje przygotowania były zakrojone na szeroką skalę. Codziennie biegałeś, do tego były treningi hokejowe, a także zacząłeś chodzić na jogę. Jak twoje przygotowania wyglądały w tym roku?
- Nic nie zmieniałem w swoich przygotowaniach. Wszystko było tak samo, bo w zeszłym roku wszystko się sprawdziło. Wszedłem w sezon rewelacyjnie pod kątem fizycznym, mentalnym i sprzętowym. Tak samo teraz wszystko pasuje. Pozostaje tylko się rozjeżdżać, aż nabierze się tej pewności. Będą sparingi, mecze i na to czekam - na sezon.
Na treningach testowałeś kilka motocykli. Jak wygląda twoje zaplecze sprzętowe?
- Są to, jak co roku, trzy kompletne podwozia i ciężko policzyć ile silników. Muszę przyznać, że oddałbym te wszystkie silniki za jeden taki dobry, który będzie latał po wszystkich torach.
W zeszłym roku miałeś mało okazji do startów w barwach Włókniarza. Mimo to zdecydowałeś się zostać w ekipie z Częstochowy. Nie ma co ukrywać, że walka o miejsce w składzie nie będzie łatwa.
- Nigdzie nie będzie łatwo wywalczyć miejsce w składzie. Każda drużyna się wzmocniła i każda ma ławkę rezerwowych. Zmieniły się przepisy i brak "zetzetki" za drugiego zawodnika powoduje, że przy kontuzji któregokolwiek zawodnika oprócz lidera, musi do składu wskoczyć rezerwowy. Walka o skład będzie taka, jak w każdym innym klubie. Nie boję się tego i zrobię wszystko, by w meczach sparingowych pokazać się z jak najlepszej strony, żeby trenerzy wiedzieli że warto na mnie stawiać i chcę pokazać działaczom, że gwarantuję dobrą zdobycz punktową.
W zeszłym roku miałeś zbyt wysoki KSM i nie pasowałeś do drużyny. Gdyby KSM został utrzymany, to w tym sezonie miałbyś go na idealnym poziomie dla zawodnika drugiej linii.
- Takie życie. Pamiętam jak za juniora miałem mieć malutki KSM, to też wtedy go znieśli. Pod tym kątem niestety nie jestem urodzony w czepku. Moim marzeniem jest tylko to, żeby te dobre zeszłoroczne występy ze Szwecji i Danii przełożyć na ligę polską.
Mówisz o ligach zagranicznych. Tam masz zdecydowanie inną sytuację niż w Polsce. Zarówno w Szwecji, jak i Danii jesteś silnym punktem swoich drużyn.
- Na początku w Szwecji też nie miałem miejsca w składzie. Woleli Roberta Miśkowiaka. Pojechaliśmy na dwa mecze, porównali nas i zaczęli stawiać na mnie. Tak samo sobie miejsce wywalczyłem w Danii. W tym sezonie zmieniłem klub w lidze duńskiej. Miałem kilka ofert i wybrałem klub, który gwarantuje mi największą ilość startów. Team Fjelsted, gdzie będę startował razem z Peterem Kildemandem, zagwarantował mi udział we wszystkich meczach. Nic tylko przygotowywać się, tam pokazywać się z jak najlepszej strony, a później podobne wyniki notować w Polsce.
W tym roku Ekstraliga wydaje się być niezwykle wyrównana. Kto jest według ciebie faworytem do końcowego triumfu?
- Na papierze na pewno najmocniejszy będzie Unibax Toruń, ale również i Falubaz Zielona Góra jest mocny. W Zielonej Górze trochę stracą na tym, że Dudek jest już seniorem i nie będzie mógł wskoczyć w każdą lukę w składzie. To są dwie najmocniejsze na papierze drużyny. Historia pokazuje, że nie ma co dzielić skóry na niedźwiedziu i dopiero na torze wyjdzie, kto jest mocny.
Unibax do sezonu przystępuje z balastem ośmiu ujemnych punktów. Jednocześnie skład Aniołów jest imponujący. Myślisz, że zdołają awansować do play-off?
- Mimo ośmiu ujemnych punktów Unibax może znaleźć się w gronie drużyn walczących o medale. W Toruniu mają świetną drużynę. Może zdarzyć się również tak, że któryś z zawodników nabawi się kontuzji i będzie luka w składzie. Ucieknie im jeden bonus, czy dwa i wówczas będzie problem.