Toruń powinien odpuścić Grand Prix? Gajewski: To BSI powinno się starać

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- Już czas, żeby Polacy przestali być jeleniami w kwestii Grand Prix. Pokazuje to przykład turniejów w Toruniu, o które bardziej powinna się starać firma BSI - uważa Jacek Gajewski.

W tym artykule dowiesz się o:

- Nie mam wątpliwości, że w Polsce będzie nadal organizowane Grand Prix. Zastanawia mnie jedynie, czy będzie to jeden, dwa czy może większa liczba turniejów. Jesteśmy jednak zbyt dużym i ważnym rynkiem dla firmy BSI i całej dyscypliny. Zauważam jednak, że SEC staje się ciekawą alternatywą. Zawsze tym numerem jeden i największym magnesem dla kibiców będzie rywalizacja o tytuł mistrza świata - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Jacek Gajewski.

Ekspert portalu SportoweFakty.pl zauważa, że w najbliższym czasie BSI być może będzie musiało zmierzyć się z nową sytuacją. Do tej pory polskie ośrodki mocno zabiegały o organizację turniejów Grand Prix. Teraz mają ciekawą alternatywę w postaci SEC. - W większości przypadków turnieje Grand Prix organizują miasta. Mam na myśli przede wszystkim koszty związane z tego typu przedsięwzięciami. Do tej pory w negocjacjach z BSI było widać z naszej strony dużo wariactwa. Polacy łatwo ulegali Anglikom i w stosunku do innych krajów płaciliśmy i nadal płacimy nieporównywalnie większe pieniądze. Trzeba pamiętać, że cała cykl utrzymuje i rozwija się głównie dzięki Polsce. Poziom organizacyjny turniejów w naszym kraju jest bardzo wysoki. W mojej ocenie to my narzucamy standardy organizacji Grand Prix. Mocno jednak przegrywaliśmy swoją uległością - podkreśla Gajewski.

Wspomniana uległość wynikała w ocenie eksperta portalu SportoweFakty.pl w dużej mierze z presji środowiska. - Samorządy w wielu miastach przeznaczyły wiele milionów na rozbudowę stadionów. Później pojawiła się presja, że tam muszą dziać się rzeczy największe. Długo panowało przeświadczenie, że brak Grand Prix w Toruniu to porażka. Niektórzy podnosili argument, że jak można wydać sto milionów na obiekt i nie mieć najważniejszej imprezy żużlowej na świecie. Pojawiało się pytanie o sens tak dużej inwestycji - zwraca uwagę Gajewski.

Jacek Gajewski uważa, że Toruń nie powinien ulegać oczekiwaniom firmy BSI
Jacek Gajewski uważa, że Toruń nie powinien ulegać oczekiwaniom firmy BSI

Nasz rozmówca uważa, że włodarze Torunia nie powinni za wszelką cenę zabiegać o organizację kolejnych turniejów na Motoarenie. Bardziej powinno na tym zależeć firmie BSI. - Czy Toruń będzie mocno walczyć o Grand Prix? Patrzę na to nieco szerzej. Inwestycje w infrastrukturę powodowały dużą presję, zwłaszcza opinii publicznej, która w związku z tym więcej oczekiwała od samorządów czy prezydentów miast. W tej chwili mentalność jest już nieco inna. Powiedziałbym nawet, że doszło do radykalnej zmiany. Coraz częściej słyszę wątpliwości, czy musimy licytować się na wariata i płacić tak duże pieniądze. Uważam, że gdyby jeden czy drugi ośrodek powiedział w tej chwili stop, to za duże pieniądze i będziemy płacić tyle co na całym świecie albo Grand Prix nie będzie, to opinia publiczna by to przyjęła z dużym spokojem. Jest przecież alternatywa w postaci SEC. Jeśli polskie kluby i prezydenci miast dojrzeją do podejścia, że nie muszą mieć czegoś za wszelką cenę i postanowią w miejsce Grand Prix postawić na SEC lub Speedway Best Pairs, to możemy w ten sposób doprowadzić do bardziej elastycznego podejścia BSI w negocjacjach. Opinia publiczna jest na to przygotowana i dla niej nie będzie już dramatu. Toruń ma Grand Prix od 2010 roku i jak patrzę na to, jak przebiegały te turnieje i jakim cieszyły się zainteresowaniem, to wychodzę z założenia, że w tym przypadku o organizację Grand Prix powinni zabiegać bardziej Anglicy. Obiekt, kwestie organizacyjne, frekwencja, geometria toru - to wszystko za tym przemawia. Tymczasem na razie mamy działania odwrotne. Negocjacje rozpoczyna się z pozycji, że stawka musi być o 20 czy 30 proc. wyższa. To jest dla mnie nie do przyjęcia - uważa Gajewski.

Ekspert portalu SportoweFakty.pl pozytywnie ocenia natomiast działania firmy One Sport, która stara się docierać ze swoimi produktami w miejsca, gdzie do tej pory brakowało imprez na najwyższym światowym poziomie. - Działania One Sport cechuje to, czego brakuje BSI - rozsądek. Polska firma uderza ze swoimi imprezami do miast, gdzie nie było ostatnio imprez na najwyższym poziomie. To widać nie tylko na przykładzie naszego kraju, ale także SEC, który będzie organizowany w różnych miejscach w Europie. Teraz będzie turniej w Niemczech. Ich mapa jest inna niż ta Grand Prix i to bardzo słuszne podejście. Potwierdziły to zresztą zawody w Togliatti. Od kilku lat mówiło się o tym, że Grand Prix powinno odbywać się w Rosji, a BSI jakoś nie śpieszy się z tym, żeby to zrobić. Organizatorzy mistrzostw Europy udowodnili, że taka impreza może być wielkim sukcesem i nadal idą w kierunku wschodnim - ocenia Gajewski.

W ocenie Jacka Gajewskiego istnieje duża szansa, że dzięki konkurencji w postaci SEC i SBP, polskie miasta będą w lepszej pozycji do negocjacji z firmą BSI. - Wydaje mi się, że w tej chwili możemy obserwować, że dojdzie do zmniejszenia tej presji, która była do tej pory związana z wydatkami na infrastrukturę. Dążyliśmy za wszelką cenę do organizacji Grand Prix. Proszę zresztą spojrzeć, gdzie w Polsce może odbywać się ten cykl. Toruń, Gorzów i Częstochowa - to miasta, które przychodzą mi na myśl jako pierwsze. Ostatni z tych ośrodków pewnie dwa razy się zastanowi po ubiegłorocznych doświadczeniach związanych z DPŚ i na pewno nie pójdzie na takie stawki jak te, które były w Gorzowie czy Toruniu. Jest jeszcze temat Warszawy, ale nie sądzę, że tu zostanie podjęte tak duże ryzyko, jeśli nie będzie wsparcia dużego sponsora. To musiałby być podmiot, który aktywnie komunikuje się z kibicami przez sport. Do tego istotna byłaby pomoc miasta. Bez tego nie spodziewam się podjęcia przez PZM jakiegokolwiek ryzyka finansowego. Jeśli Anglicy nadal będą oczekiwać pieniędzy na poziomie dwóch milionów złotych za organizację turnieju, to może dojść do wielu zmian. Już zresztą czas, żebyśmy przestali być jeleniami w negocjacjach z BSI - dodaje na zakończenie Gajewski.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: