Michał Wachowski: Przed sezonem za faworyta półfinału pomiędzy Włókniarzem a Unibaksem uznano by torunian. Teraz uległo to zmianie. To Włókniarz wydaje się mieć większe szanse na finał.
Paweł Mizgalski: Myślę, że nie postawiłbym tego w ten sposób. Szanse obu drużyn są równe. Unibax ma bardzo mocnych i doświadczonych zawodników, którzy są wspomagani przez waleczną młodzież w postaci Pawła Przedpełskiego czy Darcy'ego Warda. Tego drugiego nie można już nazwać juniorem, bo choć jest młody wiekiem, to ma doświadczenie, zdobywane w cyklu Grand Prix i w innych zawodach międzynarodowych. Dlatego nie można powiedzieć, że to my jesteśmy faworytem. Czekają nas na pewno fantastyczne zawody, a kto wyjdzie z nich zwycięsko? Oczywiście chcielibyśmy, by był to Włókniarz Częstochowa, natomiast ja oceniam szanse 50 na 50, co nie zmienia oczywiście faktu, że do Torunia jedziemy po zwycięstwo, bo po to się jedzie w Drużynowych Mistrzostwach Polski, żeby walczyć o złoto, zwłaszcza, że jesteśmy już w rundzie play-off.
A propos składu Unibaksu, to czy ta drużyna jest mocniejsza mając w nim Ryana Sullivana, czy też stosując ZZ za Chrisa Holdera?
- Ryan Sullivan w Toruniu jest bardzo mocny. Zna tam wszystkie ścieżki i pokazał, że jeździ tam na bardzo dobrym poziomie. Traci póki co sporo na wartości w meczach wyjazdowych, ale tor w Częstochowie również zna bardzo dobrze. Był przecież zawodnikiem Włókniarza w sezonie 2003, kiedy wraz z Ryanem Włókniarz zdobywał tytuł mistrza Polski. Zna więc ten tor doskonale i ciężko powiedzieć, co powinien zrobić Unibax. To raczej pytanie do sztabu szkoleniowego torunian. To oni wiedzą, w jakiej dyspozycji są obecnie zawodnicy. W rundzie zasadniczej to ZZ Unibaxu w Częstochowie nie do końca się sprawdziło. Tomek Gollob zaliczył wtedy wpadkę, także Darcy Ward nie jechał rewelacyjnie. Pytanie zatem, czy sztab szkoleniowy Unibaksu zaryzykuje ZZ po raz drugi, tym razem w play-offach.
Ale wydaje się mimo wszystko, że Unibax po raz drugi tak słabo w Częstochowie się nie zaprezentuje.
- Tak jak podkreślam, to jest runda play-off. Tutaj wszyscy dają z siebie wszystko, a sezon zasadniczy jest już historią. Gdzieś jest w głowie jakaś delikatna przewaga psychologiczna. Fakt, że w Toruniu przegraliśmy nieznacznie, a jechaliśmy w osłabionym składzie; to, że u siebie wygraliśmy wysoko. To jednak w żaden sposób nie decyduje o tym, kto z tej półfinałowej rywalizacji wyjdzie zwycięsko. Trzeba pamiętać, że runda play-off rządzi się swoimi prawami. Tę walkę o medale zaczynamy tak naprawdę od zera.
Wspomniał pan o tym pierwszym spotkaniu w Toruniu. Włókniarz przegrał tam dziesięcioma punktami, pomimo że walczył bez Emila Sajfutdinowa. Czy gdyby ten wynik się powtórzył, Włókniarz znajdowałby się w dobrej sytuacji przed rewanżem?
- Naprawdę ciężko przewidzieć i tak naprawdę nie wdajemy się w takie dywagacje. Liczy się dwumecz. Dopiero po pierwszym spotkaniu w Toruniu będziemy się zastanawiać, co zrobić, by jak najlepiej przygotować się do meczu w Częstochowie. Na mecz z Unibaksem, tak jak wspomniałem, jedziemy po zwycięstwo. Nie jedziemy tam zakładając, że chcemy przegrać mniej niż dziesięcioma punktami. Sztab szkoleniowy będzie na bieżąco analizował sytuację i dążył do jak najlepszego wyniku. O tym, kto ma większe szanse w rewanżu będziemy się zastanawiać znając już wynik pierwszego spotkania.
Zastanawiam się, jakie jest pana zdanie na temat terminu tego spotkania. Prezes Unibaksu, Mateusz Kurzawski, narzeka, że mecz zostanie rozegrany w sobotę, zamiast w niedzielę. Czy Włókniarzowi jest to obojętne?
- Cóż, decyzję w tej sprawie podjęło nc+. My się możemy tylko zastanawiać, czy jest to dobre, czy złe rozwiązanie. Michael Jepsen Jensen ma w piątek finał Indywidualnych Mistrzostw Danii. Mecz jest w Toruniu i łatwiej będzie mu się dostać na Motoarenę, niż do Częstochowy. Nam termin sobotni bezpośrednio nie przeszkadza, aczkolwiek nie spodziewając się tego spotkania dzień wcześniej, zaplanowaliśmy w Częstochowie fajną imprezę, a mianowicie koncert na SGP Arena w Częstochowie. Chcieliśmy w trakcie tej imprezy transmitować na żywo zawody z Toruniu. W tym kontekście to nam troszeczkę koliduje, ale z drugiej strony liczymy, że osoby, które udadzą się na Motoarenę, dzień później przyjdą na koncert i być może wspólnie obejrzymy jeszcze raz nasz sobotni mecz na telebimie.
- Od początku sezonu był plan, by jego spotkanie Ekstraligi pokazywać w sobotę. Ramówka telewizji nie odpowiadała, natomiast ja się spodziewałem tego wcześniej. Przerwa w rozgrywkach piłkarskich dawała bowiem możliwość, by niektóre mecze odbyły się właśnie w sobotę. Nie wiem dlaczego tak się nie stało, to pytanie do Ekstraligi. Wiem natomiast w jakiej sytuacji jest teraz prezes Kurzawski. Torunianie mają imprezę jubileuszową jednej z tamtejszych rozgłośni radiowych. Mają także koncerty i imprezy w mieście, co stwarza potencjalne zagrożenie dla frekwencji na sobotnich zawodach. Mieliśmy podobną sytuację w zeszłym roku w Częstochowie i u nas wręcz się policja nie zgodziła na rozgrywanie zawodów. Chodziło wówczas o bezpieczeństwo, które trzeba zapewnić na wszystkich imprezach w mieście. Tego, że mecz będzie w sobotę tak naprawdę nikt wcześniej z nami nie konsultował. Można się też zastanawiać, dlaczego na wcześniejszy dzień przeniesiono tylko jedno spotkanie. Nam też sprzyjałby bardziej termin niedzielny, choć z drugiej strony, w kontekście rozpoczynającego się roku szkolnego, kibicom może być łatwiej dotrzeć po zawodach z Torunia do Częstochowy i wypocząć do poniedziałku. Możliwe, że to jest przyczyną tak wielkiego zainteresowania tym meczem w naszym mieście. 780 sztuk biletów, które dzięki uprzejmości Unibaksu rozprowadziliśmy, rozeszły się błyskawicznie w przedsprzedaży. Spodziewam się w Toruniu aż dwa tysiące naszych fanów, więc nawet jeśli nie dopisze frekwencja ze strony kibiców gospodarzy, to częstochowianie ją podreperują. Nie do końca wiem, na jakiej podstawie wybrano na sobotni wieczór akurat nasz mecz. Być może wybrano teoretycznie najbardziej widowiskowe spotkanie, które odbędzie się na najładniejszym obiekcie żużlowym na świecie. Jeśli to miałoby poprawić promocję żużla i oglądalność, która w tym sezonie nie dorównuje tej z lat ubiegłych, to jestem jak najbardziej za.
Domyślam się, że z uwagą będzie śledzić pan także drugi półfinał, w którym Unia Tarnów zmierzy się ze Stelmet Falubazem Zielona Góra. Tam chyba także trudno wskazać faworyta?
- Znów odpowiem dyplomatycznie, że oceniam szanse drużyn 50 na 50. Dostrzegam atut tarnowskiego toru, który jest bardzo mocnym atutem w rękach trenera Marka Cieślaka. Nie sądzę jednak, by powtórzyła się sytuacja z rundy zasadniczej, gdy Stelmet Falubaz doznał tam bardzo wysokiej porażki. Zawodnicy pojadą tam bogatsi o doświadczenia z pierwszej części sezonu, lepiej przygotowani i przede wszystkim bardzo zmotywowani. Wielu kibiców dopatruje się w drużynie z Tarnowa czarnego konia rundy play-off. Atutem tego zespołu jest nie tylko własny tor, ale i rosnąca dyspozycja wielu zawodników. Nie tylko młodszego z braci Łagutów, ale także Leona Madsena czy Maćka Janowskiego. W dalszym ciągu niepewną postacią w drużynie z Tarnowa jest Marcin Vaculik, którego można nazwać rozczarowaniem. Każda drużyna ma jednak słabe i mocne punkty. W naszym wypadku jest to - jak łatwo wydedukować - Rafał Szombierski, który potrafi pojechać fantastyczne zawody, ale też w zdecydowany sposób przegrywać biegi. Każda drużyna ma swoje słabe i mocne strony. Falubaz to bardzo można drużyna, ale też można dywagować na ten temat. Można powiedzieć, że ten zespół w tym sezonie lepiej jeździł na wyjazdach niż u siebie, natomiast na wyjeździe w Tarnowie dostał tęgie lanie. Czy ewentualną porażkę na torze rywala zdoła odrobić w Zielonej Górze? Naprawdę ciężko powiedzieć. Będę z wielką uwagą obserwował tę rywalizację. Jest to ciekawa analiza tego, jak wyniki z rundy zasadniczej będą przekładać się na rundę play-off. Na pewno półfinały dostarczą zaciętej walki i emocjonujących pojedynków. Mam nadzieję, że Włókniarz awansuje do finału i będzie walczył o złoto. W tej chwili każdej z drużyn daję 25 procent szans.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
A kibicom z Czczewy polecam mapy Google i życzę udanych zakupów ;)