Kacper Gomólski: Nie jako pierwsi wywozimy 3 punkty z Leszna

Sięgające zenitu emocje, szarża i niewiadoma do końca. Wygrywając w ostatnim biegu Unia Tarnów wskoczyła do pierwszej czwórki w tabeli Enea Ekstraligi.

Nie zabrakło emocji podczas XVI kolejki Enea Ekstraligi w Lesznie. Fogo Unia Leszno przegrała z Unią Tarnów i nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie dwa dotkliwe fakty. Pierwszy taki, że Fogo Unia wypadła z pierwszej czwórki, która dostaje przepustkę do play-offów, a drugi że jest to kolejny mecz, który ta drużyna przegrywa u siebie. To ostatnie po meczu podkreślił w swojej wypowiedzi junior tarnowskich jaskółek Kacper Gomólski. - Cała drużyna pojechała w miarę równo i według mnie cały mecz był na styku. Liczyły się ostatnie nominowane biegi. W pierwszym przegraliśmy 4:2, ale w 15. wyścigu Maciek z Januszem dali rade i to my wywozimy 3 punkty z Leszna. Zresztą jako nie pierwsza drużyna.

Na torze podczas tego meczu można było zobaczyć wiele emocjonujących starć. Było to zaskakujące, gdyż jak wiadomo Fogo Unia Leszno i tor to nierozłączna para... w problemach. - Dzisiaj był chyba jeden z najlepszych torów na jakim, przynajmniej mnie, jeździło się w Lesznie. W zeszłym roku była straszna corrida i strasznie przyczepny tor i jakoś mi nie szło. Kary w Lesznie? No tak akurat przypadło, że po 2 czy 3 latach przyczepnego toru Leszno musiało to zmienić. Nie do końca im to chyba pasuje, bo jednak mecze u siebie przegrywają. Nie czują się na nim dobrze i takie są skutki, że nie dają sobie rady na inaczej przygotowanym torze - stwierdził junior.

Początek sezonu zawodnik do bardzo udanych zaliczyć nie mógł. Zdarzały się dobre wyniki, jednak z pewnością nie takie jakich by oczekiwał. W ostatnim czasie jednak Ginger dostał wiatr w żagle i spisuje się coraz lepiej. - Po prostu lepiej mi się jeździ na motocyklu, o wiele pewniej i myślę że wynik sam przychodzi. Przez to, że odpadła mi Anglia spędzam więcej czasu w domu. To też z pewnością ma wpływ - powiedział Gomólski.

Jeszcze rok temu Kacper bronił barw niemieckiej drużyny MSC Diedenbergen. W tym roku przeniósł się do AC Landshut. - Już wcześniej jeździłem w Niemczech w Diedenbergen, ale drużyna się wycofała więc przeszedłem do Landshut. Tam jeździłem dopiero dwa mecze. Bywa po prostu tak, że terminy w Niemczech kolidują z tymi w lidze polskiej i nie zawsze mogę się za zachodnią granicą pojawić. Liga polska jest dla mnie najważniejsza. To samo wiedzieli w Anglii, mecze w Ekstralidze są priorytetem i tego nie zmienię - zadeklarował zawodnik.

Młodzieżowiec z Tarnowa nie do końca podziela ostre słowa Piotra Pawlickiego na temat atutu własnego toru. - Podzielam zdanie Pitera, chociaż nie do końca. U nas w Tarnowie, tor jest twardy, sypie się równo i jest równo dla wszystkich. A my potrafimy zrobić z tego swój atut. Nie wiem, Piter na pewno trochę racji ma, ale mamy komisarzy toru i to oni starają się robić tak, żeby wszędzie tor był podobny.

Trochę inaczej potoczyło się z Elite League. Na początku lipca, Swindon Robins poinformowało, że Gomólski nie będzie reprezentował więcej ich barw. - Miałem ostatnio jakieś słabsze mecze, ale jednak u siebie robiłem punkty, które zawsze pomagały drużynie. Dwa mecze sobie odpuściłem, wysyłając im L4 co jest zgodne z regulaminem. Nie wiem czy się obrazili czy co, nie potrafię tego nazwać - wyjaśnił junior. Swindon Robins w miejsce "Gingera" zakontraktowało młodego Brytyjczyka Kyle'a Howartha. - Wzięli Anglika, czyli swojego. Teraz widzą kto lepiej jedzie. Oprócz jednego meczu Kyle jedzie póki co słabo, ale to już nie mój problem - ostro skomentował Gomólski.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: