Amerykanie, zajmując drugie miejsce w barażu DPŚ w Pradze, sprawili ogromną niespodziankę. Radość z tej pozycji była większa niż zwycięzców Australijczyków. Biorąc pod uwagę jednak potencjał obu żużlowych nacji, Amerykanie mieli faktyczne powody do świętowania, a Billy Hamill - menedżer USA wygłaszał w parku maszyn płomienne mowy mobilizujące. Później nie mógł się nachwalić swoich rodaków w rozmowie z dziennikarzami. - Członkowie naszej drużyny byli niczym bracia. Jeden drugiemu pomagał. W naszej reprezentacji panowała niesamowita atmosfera. Może są lepsze reprezentacje żużlowe na świecie, ale to my zajęliśmy piąte miejsce. Gratulacje dla Australijczyków, którzy wygrali, ale także dla tych pokonanych, wspaniale walczących Łotyszy i Brytyjczyków - powiedział Hamill.
Większość obserwatorów czwartkowego barażu składała Amerykanom gratulacje przede wszystkim za ogromne serce do walki. - Czuję, że członkowie mojej drużyny wznieśli się na wyżyny. Osiągnęli poziom, który wydawał nam się jeszcze niedawno niedościgniony. Pokazali wielki hart ducha. Sercem zdobyli to drugie miejsce - bił się w pierś podkreślając zasługi ambicji w sukcesie amerykańskiego teamu Hamill.
Z drugiej strony można powiedzieć, co to za drużyna, w której 20 z 31 punktów robi jeden zawodnik. - Greg Hancock kocha jeździć dla swojego kraju. Owszem, w Grand Prix także reprezentuje Stany Zjednoczone, ale kiedy jedzie w kadrze ze swoimi rodakami to jest coś innego. Reprezentowanie swojego kraju w takiej imprezie jak Drużynowy Puchar Świata jest czymś wyjątkowym. Greg Hancock zalicza się do światowej czołówki, ale w DPŚ jest naszym wspaniałym liderem. A weźmy choćby Ryana Fishera. Wszyscy go znają i wiedzą, że przecież nie jest w żużlowym topie. Jest może w gronie 50 czołowych zawodników na świecie. Widzieliście, jak ten człowiek walczył w DPŚ. Oni jechali dla swojego kraju, ale Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej - chwalił Fishera Hamill.
Wśród wielu pochwał jest też jedna mała uwaga. W beczce miodzie zawsze można doszukać się łyżki dziegciu. Kiedy w 15 wyścigu Gino Manzares zanotował defekt motocykla, zjechał on z toru, choć mógł pobiec do mety po jedno "oczko". Zero jednak oznaczało możliwość skorzystania z jokera przez USA. Łotysze mieli pretensje do ekipy Stanów Zjednoczonych o ich zdaniem niesportową postawę. - Taktyka to jeden z elementów tej rywalizacji. Cała drużyna pracowała na tym, byśmy wszystko mieli jak najlepiej rozpracowane. Wszystko robiliśmy, by zespół osiągnął jak najlepszy wynik. Mieliśmy możliwość skorzystania z jokera i wykorzystaliśmy to. Piąte miejsce osiągnęliśmy jako zespół. Pokazaliśmy ducha i pasję. Jestem niezwykle dumny z tych chłopaków. Zaszczytem było prowadzenie tej ekipy w DPŚ - ucina jednak spekulacje na temat celowości zachowania Manzaresa Hamill.
[b]Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
[/b]