Będzie dziś wielki masowy triumf polskiej żużlowej husarii, czy takie wciry jak w ubiegłym roku, kiedy to Jarek Hampelem paskudnie złamał nogę i przez dwie godziny czekał, żeby opatrzono go w tamtejszym szpitalu, a Tomek Gollob zeskrobał ledwie trzy punkciki i zajął 15. miejsce? To były dla nas czarne zawody. Ale na ogół na jednodniówce w Kopenhadze Polakom nieźle żarło.
Gollobiasty dwa razy tam wygrał i w sumie był w pięciu finałach. Hampel tylko w jednym, ale za to zwycięskim dla siebie. Tomek niestety od pewnego czasu pogubił się, jeśli chodzi o sprawy sprzętowe i na torze raczej walczy z własnym motorem niż z rywalami. I potem zniechęcony zjeżdża do parkingu. To się odkłada w głowie. I nie wiem więc, czy już teraz możemy liczyć na wielkie odrodzenie się wielkiego Golloba.
W GP odzyskał moc Hampel. On dojrzał do tego, że potrafi utrzymać nerwy na wodzy do końca zawodów i jest dobry na wielkie okazje, czyli żeby zwyciężać w turniejach GP, a nawet wreszcie zostać indywidualnym mistrzem świata. A dlaczego nie? Papiery ma jak najbardziej. W tym cyklu rozpędził się nam Krzysztof Kasprzak. Wali podium za podium. Krzysiu nie hamuj! To krótki techniczny tor w sam raz dla Amerykanina z Kalifornii Grega Hancocka, który uczył się jeździć na jeszcze krótszych obiektach, oraz dla tych, którzy regularnie startują na rożnych zawijańcach w lidze angielskiej.
Trzecim miejscem w Gorzowie przed dwoma tygodniami wrócił po złamaniu obojczyka Tajski Woffinden. Nadal ma szanse na mistrzostwo i nie odpuści, acz wciąż jest obolały. Ciekawe, czy jego obojczyk wytrzyma tę gimnastykę na motorze, jaką na łukach kopenhaskiej jednorazowej agrafki będą musieli odstawiać wszyscy zawodnicy, żeby płynnie jechać i nie dać się wynieść sile odśrodkowej na bandę. To samo dotyczy Darcy Warda. Bad Boy speedwaya wraca po kontuzji (złamana łopatka), ale coś kręci nosem, że jeszcze nie wszystko jest z nim w najlepszym porządku. Darcy i Tai to barwna karta tegorocznego cyklu GP. Dodają pieprzu tej rywalizacji. Przydałby się tutaj jeszcze waleczny Grisza Łaguta.
Chris Holder musi wreszcie odrabiać straty, jeśli chce zachować tytuł. To dla niego już ostatni dzwonek. Czy jeszcze chyba nie do końca zagojona ręka Nickiego Pedersena (nie była operowana) pozwoli mu na wygraną przed własna publiką? A jeśli nie Dziki Nicki, to może PUK Niels Kristian Iversen, który ma już drugi rok konia z rzędu? Czas by zaczął wygrywać i w GP. Tym razem nawet duńskie ściany będą mu pomagać. A młody Michael Jepsen Jensen? W lidze czasem zawodzi częstochowskich kibiców, lecz to wielki talent.
Emil Sajfutdinow, choć Ekstralidze bywa nierówny, to w GP zwietrzył swoją ogromna szansę na IMŚ i tego będzie się trzymał. Musi tylko być zawsze w czołówce turnieju i… "obserwować gości", co by się który za bardzo nie wychylił i nie uzbierał zbyt wielu punktów. Tak czy siak, będzie dziś bardzo ciekawie, bojowo, waleczne i na styku. Oby w Kopenhadze wieczorem wróciły te najmilsze chwile dla polskiego speedwaya, które nie jeden raz już przeżywaliśmy na tym stadionie.
Grand Prix Danii według Bartłomieja Czekańskiego:
1. Jarosław Hampel
2. Niels Kristian Iversen
3. Tai Woffinden
4. Emil Sajfutdinow
...
6. Krzysztof Kasprzak
8. Tomasz Gollob
2 Tai - Emil
3 Krzysztof
4 NICKI
2.HAMPEL
3.WARD
4.FREDKA