Stelmet Falubaz Zielona Góra wygrał przed własną publicznością z PGE Marmą 46:44. Triumf miejscowym zapewnił Jarosław Hampel, który w wyścigu 15. przyjechał do mety przed Nicki Pedersenem i Grzegorzem Walaskiem.
- Pociliśmy się całe zawody. Po takich emocjach fajnie jest jeżeli te punkty są na naszą korzyść. Przeciwnik postawił nam bardzo wymagające warunki na torze. Z mojej strony 5 punktów i trzy bonusy. Nie jest źle, ale po takim meczu jak ostatni, jest jakiś "niesmaczek". Musimy zakasać rękawy i pracować dalej. Do końca sezonu jeszcze trochę czasu - powiedział w rozmowie z naszym portalem Krzysztof Jabłoński.
W spotkaniu z rzeszowianami "Jabłko" starował jako prowadzący parę. Jak mówi, było to dla niego bez różnicy i nie odczuwał żadnej presji. - Nie wiem po co takie zamieszanie. Prowadzącym parę było się w poprzedniej epoce, kiedy kaski żółte i czerwone miały wewnętrzne pola. Było wtedy jakieś uprzywilejowanie. Teraz nie ma już prowadzących parę. To jest obecnie kwestia taktyki. Każdy jedzie z każdego pola, także nie ma znaczenia - tłumaczy wychowanek gnieźnieńskiego Startu.
O sile Żurawi stanowili Nicki Pedersen (13+1), Grzegorz Walasek (13) i Łukasz Sówka (10+1). - Duży szacunek dla nich. Postawili nam bardzo wysoko poprzeczkę. Musieliśmy się nieźle napocić - mówi 35 latek.
Stelmet Falubaz plasuje się obecnie na drugiej pozycji w tabeli ENEA Ekstraligi i jest blisko awansu do fazy play-off. - Myślę, że nikt samymi play-offami się nie zadowoli. My myślimy już bardziej nad tym jak wygrać play-offy, a nie się do nich dostać - zakończył Jabłoński.