- Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Jest mały siniaczek, ale przeżyję (śmiech). To nie była wina Łukasza (Kreta), tylko i wyłącznie moja. Spadła mi noga z haka i nie zdążyłem go już znaleźć, a jak już w końcu trafiłem, to było za późno - opisał całe wydarzenie młodzieżowiec ekipy z Dolnego Śląska.
Wrocławianie przegrali z PGE Marmą Rzeszów 42:48. - Był to ciężki mecz. Wiadomo, każde spotkanie w Ekstralidze jest trudne. Wydaje się, że są słabsze i lepsze drużyny, ale tak naprawdę, to wszyscy są równi. Trzeba cały czas być skupionym i jechać do przodu. U mnie troszeczkę brakowało dobrego startu, bo po trasie byłem szybki. Chcemy wygrywać mecze przede wszystkim u siebie i starać się o jak najbardziej korzystny wynik na wyjazdach - zakończył Patryk Dolny.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!