Marek Cieślak dla SportoweFakty.pl: Komisarze toru mi nie przeszkadzają

Inauguracja sezonu 2013 w Tarnowie okazale wyszła gospodarzom. Miejscowa Unia pokonała gości z Leszna 53:37. Rezultat wskazywałby na łatwy skalp Jaskółek. W rzeczywistości wcale tak kolorowo nie było.

Gospodarze odskoczyli swoim rywalom na bezpieczną odległość dopiero przed biegami nominowanymi.  - To było pewne, że będziemy mieli ten początek ciężki. Tak naprawdę, do tego czasu jeździliśmy u siebie bardzo mało. Treningi to są treningi, dziś mieliśmy efekt finalny czyli konfrontację o ligowe punkty. Leszczynianie do połowy meczu dużo nadrabiali na startach juniorów. Kiedy to się skończyło, wiedziałem, że odjedziemy do przodu - oznajmił z przekonaniem trener Jaskółek.

W Tarnowie praktycznie bezrobotny był komisarz toru. Jaki stosunek do tej nowej funkcji ma najlepszy polski szkoleniowiec? - Tor był normalny. Ani twardy, ani przyczepny. Taki jak zawsze w Tarnowie. Są komisarze, ale oni mi kompletnie nie przeszkadzają, bo u nas tor jest gotowy już rano. Wystarczy go rosić co jakiś czas - tłumaczył.

Z mościckim owalem nie poradził sobie debiutujący w Enea Ekstralidze Mateusz Borowicz, który w trzech startach nie zanotował żadnej zdobyczy. A było ku temu bardzo blisko. Mimo to Cieślak był z jego postawy zadowolony. - Ten nasz obiekt jest dla niego w jakimś stopniu nowością. Nie odstawał, nikt mu nie odjeżdżał nawet na metr. A w tym jednym wyścigu, w którym wyszedł z partnerem na podwójne prowadzenie to chyba był nadmiar szczęścia. Na "swoje" co potrafi już teraz mógłby przywieźć jeden punkcik. Teraz się nie udało, ale serce do walki ma - powiedział z wiarą menedżer zespołu drużynowego mistrza Polski.

Bardzo szybko ważną postacią ekipy z Małopolski stał się za to Artiom Łaguta. I choć jedna jaskółka (czyt. mecz) wiosny nie czyni, kibice mają nadzieje, że po straconym sezonie w Bydgoszczy rosyjska torpeda w końcu odpali na nowo. - Wszystko jest na odpowiedniej drodze. On bardzo chce być dobrym zawodnikiem, a my zrobimy tutaj w Tarnowie wszystko aby mu w tym pomóc - zakomunikował ostrożnie "Narodowy".

63-letniego trenera zagadnęliśmy również o dobrze mu znanego Kennetha Bjerre. Duńczyk ma bardzo słabe wejście w sezon, a występ w Tarnowie tylko to potwierdził. Zero punktów w dwóch wyścigach wystarczyło by Roman Jankowski stracił cierpliwość i desygnował w miejsce Skandynawa lepiej dysponowanych kolegów z drużyny. Cieślak starał się z kolei trochę bronić "Kenia" oraz Fredrika Lindgrena. Szwed był niewiele lepszy. Uzbierał trzy punkty, co w przypadku jeźdźca z Grand Prix woła o pomstę do nieba. - Jeśli chodzi o nasz miejscowy owal to nie jest taki prosty pod kątem spasowania sprzętu. Bjerre czy Lindgren są przyzwyczajeni do jazdy na krótkich torach. Tu jak się człowiek rozpędzi na tych długich prostych to jest trochę trasy do przejechania. Trudno mi powiedzieć czy Bjerre wróci do swojej dawnej dyspozycji. Ja mu życzę jak najlepiej - powiedział.

Następną ligową potyczkę tarnowianie rozegrają w najbliższą niedzielę we Wrocławiu. Fajerwerków czy też rotacji w składzie nie należy się spodziewać. Jedną niewiadomą mogło pozostawać zestawienie młodzieżowców, a właściwie zamiana Borowicza na Ernesta Kozę. - Zwycięskiego składu się nie zmienia więc do Wrocławia zabieram tę samą siódemkę, która pokonała Fogo Unię Leszno. Ernest Koza nie jest jeszcze zbyt doświadczony. Mateusz chociaż jeździł w tych niższych ligach, dlatego na razie nie ma o czym gadać - zakończył.

Źródło artykułu: