Damian Baliński bez złamań (aktualizacja)

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Damian Baliński, który zanotował upadek w trakcie treningu punktowanego Fogo Unii Leszno z Dospelem Włókniarzem Częstochowa i został odwieziony do szpitala, nie doznał żadnych złamań.

Zawodnik Fogo Unii Leszno - Damian Baliński zahaczył o swojego klubowego kolegę, Mikkela Michelsena, przeleciał przez bandę i upadł w pasie bezpieczeństwa. Żużlowiec na noszach opuścił tor i został karetką przetransportowany do szpitala. Sytuacja miała miejsce w dziesiątym biegu zawodów.

Upadek wyglądał bardzo groźnie, ale wszystko wskazuje na to, że zakończy się dla zawodnika Byków bez poważniejszych konsekwencji. Prezes Józef Dworakowski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl poinformował, że żużlowiec nie doznał żadnych złamań i jest jedynie mocno potłuczony. "Bally'ego" czekają jeszcze zdjęcia rtg i tomografia głowy.

- Damiana uratowało to że kiedyś trenował taekwondo, tylko dzięki wytrenowanej gibkości można wyjść z takiego upadku prawie bez szwanku - powiedział zaraz po upadku (jeszcze przed badaniami w szpitalu) klubowy doktor Tomasz Gryczka.

Aktualizacja: Oficjalny serwis internetowy Byków poinformował, że Baliński opuścił już szpital. - Zaraz po badaniach, które nie wykazały złamań, Damian wyszedł ze szpitala. W najbliższym czasie wróci do mnie na kolejne badania - przekazał Gryczka. - Całe szczęście że nie ma żadnych złamań. Jednak trzeba być uważnym, bo pewne rzeczy wychodzą dopiero po czasie. Na tą chwile najważniejsze że nie ma złamań - dodał klubowy lekarz Fogo Unii w rozmowie z info.ksul.pl

Źródło artykułu: