Przez pierwsze biegi Emilowi było naprawdę bardzo ciężko - rozmowa z Tomaszem Suskiewiczem

W pierwszym wyścigu meczu pomiędzy Intarem Lazur Ostrów a Polonią Bydgoszczy doszło do makabrycznego wypadku. Ostrowscy kibice okrzyknęli winowajcą tego zajścia Emila Sajfutdinowa. Po zawodach na temat tej sytuacji i całego meczu rozmawialiśmy z mechanikiem i jednocześnie menadżerem zawodnika - Tomaszem Suskiewiczem

Jarosław Galewski: Jak ocenisz sytuację z pierwszego biegu, kiedy na tor upadł Adrian Gomólski?

Tomasz Suskiewicz: Niestety, był to naprawdę nieszczęśliwy wypadek. Takich sytuacji jest bardzo wiele w pierwszym łuku. Szkoda, że Adrian nie mógł wystartować w dalszej części zawodów po tym jak kolega z jego drużyny po prostu w niego wjechał. Niestety, taki właśnie jest czasami żużel.

Kto zawinił w pierwszym biegu?

- Myślę, że trudno w tym przypadku mówić o winie. Cała ta sytuacja była chyba spowodowana ambicją obu zawodników. Nie obwiniałbym nikogo.

Z pewnością te zawody były dla Emila trudne pod względem psychologicznym...

- Na pewno tak. Przez cały czas na ostrowskim stadionie było słychać gwizdy przeciwko Emilowi. Nie zabrakło także bardzo wulgarnych okrzyków i to ze strony osób funkcyjnych w parkingu. Przez pierwsze biegi Emilowi było naprawdę bardzo ciężko. Później, Emil się rozjeździł i zapomniał o całej sytuacji.

Ostrowscy kibice przyszli po zawodach pod parking, żeby wyrazić swoje oburzenie jazdą Emila. Jak to oceniasz?

- Zostawię to bez komentarza.

Czy to brak Adriana Gomólskiego zadecydował o porażce ostrowskiej ekipy?

- Jeżeli spojrzymy na wyniki, które osiągał w tym sezonie Adrian, to możne powiedzieć, że na pewno zabrakło tego zawodnika. Myślę, że byłoby nam trudno wygrać, gdyby Adrian był w pełni sił. Pamiętajmy jednak o tym, że zespół z Bydgoszczy jest w końcowej fazie tego sezonu w bardzo wysokiej formie. Jestem przekonany, że bez względu na wszystko ten mecz byłby na styku.

Czy można powiedzieć, że zwycięstwo w Gdańsku dodało skrzydeł ekipie z Bydgoszczy?

- Prawdopodobnie tak. Powiem szczerze, że za bardzo nie oglądam się na innych zawodników. Staram się pilnować bardziej Emila i jego spraw. Nie będę się wypowiadał za innych. Na pewno jednak widać, że chłopacy są bardziej zmobilizowani i zmotywowani do walki. Podejrzewam, że ta wygrana w Gdańsku wprowadziła więcej luzu w ich poczynania.

Bydgoszczanie po spadku z Ekstraligi pozostawili w klubie niemal wszystkich zawodników. Czy to pokazuje przepaść pomiędzy Ekstraligą a pierwszą ligą?

- Przepaść przepaścią, ale myślę, że zawodnicy byli przede wszystkim niesłychanie zmotywowani do tego, aby jak najszybciej powrócić do Ekstraligi. Uważam, że zasłużyli na to swoją ciężką pracą. Jeżeli spojrzymy na cały sezon, to ten awans im się bez wątpienia należał.

Czy wybiegacie już myślami do tegorocznego finału IMŚJ?

- Powiem szczerze, że udało nam się przetestować w ostatnich dniach jeden silnik na torze w Slanach. Testy wypadały naprawdę bardzo dobrze. Nie przeprowadzamy jednak żadnych specjalnych przygotowań związanych z tą imprezą. Pojedziemy na finał i będziemy chcieli zaprezentować się z jak najlepszej strony. Zobaczymy, jakie będą tego efekty.

Wielokrotnie można usłyszeć, że znacznie trudniej jest obronić tytuł niż go zdobyć...

- (śmiech). Emil jeszcze w takiej sytuacji nie był. Jeżeli chodzi o mnie, to przeżywałem to z Tony Rickardssonem, kiedy jeździliśmy w cyklu Grand Prix i powiem szczerze, że jest naprawdę ciężko.

W tym sezonie wiele mówiło się o zawirowaniach związanych z osobą Emila w bydgoskim klubie. Czy Emil pozostanie w Bydgoszczy?

- Nie ma żadnych już nieporozumień. Atmosfera jest bardzo dobra. Jeżeli chodzi o kontrakt, to pierwszeństwo ma na pewno zespół z Bydgoszczy. To także pierwszy klub, w którym chce jeździć sam Emil. Nie sądzę, że dojdzie do zmiany barw klubowych. Te wszystkie plotki, które pojawiają się w internecie i na różnego rodzaju forach, są po prostu nieprawdą.

Czy twoim zdaniem Emil jest najszybciej rozwijającym się zawodnikiem na świecie?

- Nie, bez przesady. Jest wielu bardzo dobrych juniorów, którzy czynią szybkie postępy. Wystarczy wspomnieć o takich żużlowcach jak Chris Holder czy Jurica Pavlic. Emil się rozwija i robi to tak, jak sobie zakładaliśmy. Mam nadzieję, że ominą go w przyszłości kontuzje i dzięki temu Emil będzie mógł rozwijać się dalej. Chciałbym, żebyśmy zrealizowali cel, który sobie wcześniej postawiliśmy. Mam oczywiście na myśli awans do cyklu Grand Prix.

Jesteście niesłychanie blisko awansu do Ekstraligi. Czy można powiedzieć, że ciśnienie w bydgoskim klubie już spadło?

- Powiem szczerze, że do każdych zawodów przygotowujemy się tak samo. Trudno więc mówić o jakimś spadku ciśnienia. Zawsze staramy się przygotowywać do każdego startu perfekcyjnie. Wierzę, że obecna sytuacja może wpłynąć na większy luz Emila przed zawodami. Oby to sprawiło, że jego wyniki będą jeszcze lepsze.

Jak bardzo na co dzień Emilowi pomaga Andreas Jonsson?

- Myślę, że teraz „AJ” nie pomaga już Emilowi tak bardzo. Cały czas są kolegami. Należy pamiętać, że team Emila cały czas się rozrasta i dlatego nie potrzeba już tak wielkiej pomocy ze strony Andreasa. Oczywiście, oni nadal wymieniają między sobą uwagi odnośnie jazdy czy toru. Nie ukrywam jednak, że „AJ” bardzo nam pomógł w ubiegłym roku przed finałem i to nie ulega żadnej wątpliwości. W tej chwili jesteśmy już samowystarczalni i ta pomoc odbywa się na innej płaszczyźnie.

Kto twoim zdaniem znajdzie się w barażach? Ostrów czy Gdańsk?

- Mimo wszystko życzę tego drużynie z Ostrowa. Chciałbym, żeby ostrowianie znaleźli się w barażach a później awansowali do Ekstraligi. Na pewno byłoby fajnie, gdybyśmy mieli okazje toczyć takie pojedynki jak ten niedzielny w Ekstralidze.

Komentarze (0)