W Rosji zarabia się podobne kwoty jak w Polsce - rozmowa z Mariuszem Puszakowskim, zawodnikiem GTŻ-u Grudziądz

Mariusz Puszakowski to w obecnym sezonie czołowy zawodnik GTŻ-u Grudziądz. Jego drużyna nie prezentuje się w większości meczów jednak najlepiej, czego efektem jest dopiero siódma pozycja w tabeli. Poza Polską Puzon ściga się także w Rosji oraz w Szwecji i jak sam potwierdza, kładzie nacisk na ligę rosyjską. Trudno mu się zresztą dziwić, skoro sam przyznaje, że u naszych wschodnich sąsiadów można zarobić znacznie większe pieniądze niż w kraju Trzech Koron.

Jarosław Handke: Jak oceniasz swój występ w meczu Kolejarz – GTŻ?

Mariusz Puszakowski: W moim wykonaniu były to średnie zawody. Najważniejsze jest to, że zwycięstwo zanotowała drużyna. Tworzyliśmy w tym meczu monolit, byliśmy drużyną jako całość i właśnie to przyniosło efekty. Przeciwnik nie zbyt wymagający, aczkolwiek drużyna z Rawicza na własnym torze jest silna. Trzeba się liczyć z każdym rywalem, z każdym można wygrać, jak i z każdym można przegrać.

W ostatnim czasie nie miałeś okazji do startów w każdym meczu GTŻ-u? Jak myślisz, czym było to spowodowane?

- Nie wiem czym to było spowodowane. Najważniejsze, że teraz jestem w składzie, jadę i w miarę nieźle punktuję. Oby tylko tak dalej. Będziemy robić wszystko, co w naszej mocy, aby uniknąć baraży.

Co było przyczyną ubiegłotygodniowej porażki z Lokomotivem Daugavpils?

- Popsuł nam się w tamtym meczu monolit, gdzieś uciekła ta drużyna. Nie każdy zrobił tyle punktów, ile się od niego wymagało i ciężko było wygrać zawody jadąc w praktyce dwoma czy trzema żużlowcami. W Rawiczu natomiast wszyscy stanęli na wysokości zadania, jechaliśmy drużynowo. Jeden na drugiego patrzył, staraliśmy się sobie dzisiaj pomagać i właśnie to było kluczem do naszego sukcesu.

W coraz większym stopniu o obliczu waszej drużyny zaczynają decydować obcokrajowcy. Jak się na to zapatrujesz?

- Nie do mnie należy decyzja, kogo wystawiać do składu. Rynek polski jest taki, a nie inny. Zawodnicy polscy cenią się i żądają dość sporo pieniędzy za swoje usługi. Ja również muszę się jakoś przygotować do sezonu, a więc potrzebuję pewnych środków na zabezpieczenie tego tematu. W związku z tym mamy w naszych ligach coraz więcej obcokrajowców. Jeżeli to się nie zmieni, to ten problem będzie się cały czas pogłębiał.

Jak oceniasz swoje starty za granicą?

- Rosja wypada w moim wykonaniu całkiem przyzwoicie. Jestem zadowolony, podobne nastroje mają moi rosyjscy menedżerowie. W Szwecji idzie mi nieco gorzej, aczkolwiek jeżdżę tam na trudnych torach, takich powiedziałbym, typowo angielskich. Mój szwedzki menadżer zawsze powtarza mi przed meczem: Jeśli zrobisz 6-8 punktów, to będziemy z ciebie zadowoleni. Startuję tam jako jakby drugi zawodnik, nieotwierający parę. Do tej pory otrzymywałem powołania na każdy mecz w lidze szwedzkiej, aczkolwiek nie w każdym wystartowałem. Czasami terminy pokrywają mi się bowiem z ligą rosyjską. A swój pierwszy kontrakt podpisałem właśnie w Rosji i od razu zaznaczyłem, że jeśli tylko terminy będą kolidować, to wybieram starty w lidze rosyjskiej.

Wielu zawodników twierdzi, że w lidze rosyjskiej można zarobić naprawdę niezłe pieniądze. Podzielasz to zdanie?

- Jeżeli dobrze się punktuję, to można zarobić naprawdę dobre pieniądze. Niektórzy zawodnicy mają tam ryczałt od przyjazdu za mecz, ja otrzymuję pieniądze za punkty, które wywalczę na torze. Powiem tyle: nie narzekam.

Nie będę oczywiście pytał o konkretne sumy, ale czy w porównaniu do ligi szwedzkiej czy polskiej, można w Rosji zarobić znacznie więcej?

- Stawki w lidze rosyjskiej są, powiem szczerze, porównywalne do tych z ligi polskiej. Jeśli chodzi natomiast o porównanie Rosji i Szwecji, to w tym pierwszym kraju można zarobić znacznie, znacznie więcej.

Komentarze (0)