Adrian Gomólski zdradził nam, że transfer do Stali Gorzów był dziełem przypadku. - Trener Piotr Paluch dzwonił do mojego ojca w sprawie mojego brata. Była przeprowadzona taka rozmowa, że po jakimś czasie ojciec do mnie zadzwonił i powiedział, że mam się spodziewać telefonu z klubu ekstraligowego. Nie wiedziałem, o co chodzi. Po jakiś 30 minutach zadzwonił do mnie trener Paluch. Przeprowadziliśmy wstępną rozmowę. Miały paść pewne deklaracje przez telefon, ale kierownik drużyny Krzysztof Orzeł zadzwonił i powiedział, żebym lepiej przyjechał do Gorzowa. Przyjechałem raz, a za drugim razem doszliśmy do porozumienia. Trwało to około dwóch tygodni. Rozmowy były bardzo konkretne. – powiedział wychowanek Startu Gniezno. - Zdaję sobie sprawę, z jakiej pozycji tutaj startuję. Nie jestem liderem zespołu tylko będę uzupełniał skład. Mam nadzieję, że efekty dobrze przepracowanej zimy i sprzęt, w jaki zamierzam zainwestować, zgrają się ze sobą i będzie to wszystko widoczne na torze - dodał świadom roli, jaką ma odgrywać w ekipie "żółto-niebieskich".
Nie mniej jednak zmiana barw postrzegana jest przez zawodnika za dobrą drogę. – Pojawia się przede mną duża okazja zaistnienia w sporcie żużlowym. W ostatnim czasie wielu zawodników odradzało się w Stali Gorzów. Wiem, jaki tor był tutaj w zeszłym roku. Myślę, że dam sobie radę. Chciałbym, aby moje punkty były cenne dla gorzowskiej Stali - mówił.
Żużel na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów speedway'a! Kliknij i polub nas.
Podczas konferencji "Adi" przyznał, że podpisał kontrakt zawodowy, co oznaczałoby, że zarobione w klubie pieniądze przeznacza na swój własny warsztat i nie liczy na pomoc klubu. Jednakże w jego przypadku jest inaczej, czego nie chciał do końca zdradzić. - To są sprawy moje i klubu. Wydaje mi się, że kontrakt jest dobry. Nie mogę wymagać cudów. Znam swoje miejsce w szeregu. Dano mi szansę i chcę ją wykorzystać. Kontrakt jest motywujący. Im więcej zdobyczy, tym większe wynagrodzenie. To mobilizacja dla mnie i korzyść dla klubu. – mówił Gomólski. - Mam nadzieję, że będę miał zapewniony odpowiedni sprzęt. Taki, jaki powinienem mieć w ostatnich latach. Wiadomo, jaka jest sytuacja w zespołach pierwszo- i drugoligowych. Budżety nie są podopinane i potem brakuje - dodał z nadzieją.
Zawodnik w minionym sezonie pojechał w czterech spotkaniach Ostrovii Ostrów. Ligowy sezon rozpoczął jednak od 7. kolejki, gdyż jeszcze przed startem rozgrywek w ćwierćfinale Złotego Kasku uległ fatalnemu wypadkowi. - Prowadziłem w biegu, ale Maciej Janowski źle wjechał pode mnie i spowodował mój upadek. Krzysztof Buczkowski był zbyt blisko i najechał mi na głowę. Trochę mnie to wybiło z rytmu. Wróciłem po trzech tygodniach do uprawiania sportu żużlowego. Przez to brakowało jazdy. Potem zacząłem łapać rytm. Byłem na każdym treningu. Dobrze się spisywałem, podczas gdy niektórych nie było, a ja w meczu nadal nie jechałem. Zacząłem rozmawiać. Była opcja wypożyczenia, ale nie wyszło. Skończyło się na tym, że jeździłem na silnikach od trenera i Łukasza Sówki. Jakbym powiedział, jaką kwotę dostałem za cały sezon jazdy w Ostrowie to byłby duży ubaw. Brakowało mi funduszy. Klub nie płaci, brakuje sprzętu i wyniku - wspominał ze smutkiem starszy z braci Gomólskich.
Od paru lat w Gorzowie przygotowania przed sezonem oparte są o wspólne ćwiczenia juniorów w postaci judo, siłowni czy basenu. Zapytaliśmy Adriana, jako wciąż młodego, krajowego zawodnika, czy zamierza przygotowywać się razem z młodzieżą Stali, czy też będzie miał swój własny tok zajęć. – Mam człowieka, który od 10-12 lat tworzy dla mnie bazę treningową. Jest to sprawdzony sposób. Rozpisują mi treningi i dietę. Na brak kondycji nigdy nie narzekałem. Wiem, że przygotowanie fizyczne jest bardzo ważnym elementem w sporcie żużlowym. Na pewno będzie jakiś okres, że przyjadę do Gorzowa na tydzień lub dwa, aby trenować z resztą chłopaków. To tylko kwestia dogadania terminu. - powiedział.
Na koniec zapytaliśmy jeszcze o to, skąd nowy nabytek gorzowskiego klubu będzie dojeżdżał na zawody. W żużlu pokonuje się tysiące kilometrów, by dotrzeć na zawody w różnych zakątkach Europy, a nawet świata w przypadku czołowych jeźdźców. Takie podróże bywają jednak męczące i przede wszystkim kosztowne. Co na ten temat myśli były zawodnik Ostrovii Ostrów? - Powiem szczerze, że nad tym tematem się jeszcze nie zastanawiałem. Teraz skupiam się na okresie przygotowawczym. Chciałbym mocno ruszyć ze wszystkim w styczniu. Niedługo święta i sylwester, które chciałbym spędzić z rodziną. Przygotowania sprzętu i wszystko inne rozpocznie się od Nowego Roku - zakończył Adrian Gomólski.