Obaj żużlowcy po upadku, który przydarzył im się podczas finału Indywidualnych Mistrzostw Polski, zostali przetransportowani do szpitala. Reprezentujący Kolejarz Rawag Rawicz Sławomir Musielak miał więcej szczęścia. - Po upadku wyglądało to naprawdę źle. Było podejrzenie urazu kręgosłupa. W szpitalu przeszedł kompleksowe badania między innymi tomografem. Po konsultacji z neurologiem, ortopedą i chirurgiem pozwolono mu opuścić szpital - przekazał Marek Jankowski, rzecznik prasowy klubu z Zielonej Góry.
Gorzej przedstawia się sprawa Krzysztofa Jabłońskiego. - Nasz zawodnik jest wyłączony na kilka tygodni. Ma zerwane więzadła i problemy z nogą. Po badaniach otrzymał czterotygodniowe zwolnienie lekarskie. Może uda mu się wrócić trochę szybciej. Obecnie ma usztywnioną dolną część nogi i pojechał do domu - poinformował Jankowski. - Na pewno nie możemy go brać pod uwagę w najbliższych spotkaniach. Nie pojedzie do końca rundy zasadniczej oraz najprawdopodobniej w pierwszej rundzie play-off. Co będzie dalej? Za wcześnie mówić. Może zdarzyć się taka sytuacja, że na dziesiątego września będzie gotowy - wyraził nadzieję rzecznik Stelmetu Falubaz Zielona Góra.
Tuż po upadku można było przewidywać gorszych skutków upadku Sławomira Musielaka, niż Krzysztofa Jabłońskiego. - Wyglądało to zupełnie odwrotnie i obawiałem się, że Musielak może doznać cięższej kontuzji, gdyż wjechał praktycznie jak czołg. Wyglądało to fatalnie, jednak z pewnością nie było złośliwości ze strony zawodników. Po prostu na łuku było ciasno - ocenił Marek Jankowski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Wideo z tego feralnego biegu zobaczyć można TUTAJ.