Łukasz Sówka dla SportoweFakty.pl: W każdym meczu pojedziemy dla Lee

Początek sezonu dla PGE Marmy Rzeszów jest jak z koszmaru. Podopiecznym Dariusza Śledzia nie wiedzie się w Enea Ekstralidze, ale te wszystkie niepowodzenia są niczym w obliczu tragedii jaka spotkała Lee Richardsona. Junior rzeszowskiego klubu wierzy, że jego nowy klub otrząśnie się po tym dramacie i w drugiej części sezonu będzie wygrywał z dedykacją dla Lee Richardsona

W tę niedzielę PGE Marma Rzeszów ze zrozumiałych względów nie jedzie meczu ligowego ze Stelmetem Falubazem Zielona Góra. Łukasz Sówka jednak nie ma długiej przerwy w startach. W czwartek trenował w Ostrowie, a po treningowym turnieju par opowiedział dla SportoweFakty.pl o swoich najbliższych planach. - W poniedziałek mam mecz pucharowy w Anglii. W środę jedziemy na ligę do King's Lynn. Takie są plany na przyszły tydzień. Później czeka mnie zaległy mecz ligowy w Rzeszowie z Unibaxem Toruń, który przełożono z uwagi na opady deszczu. Będziemy pewnie trenować w przyszłym tygodniu w Rzeszowie, by jak najlepiej do tego spotkania się przygotować - wyjaśnia młody żużlowiec.

PGE Marmie Rzeszów nie wiedzie się od początku tego sezonu. Nie dość, że zespół Dariusza Śledzia nie wygrał jeszcze meczu, to na drużynę jak grom z jasnego nieba spadła tragiczna śmierć Lee Richardsona. - Nie ułożył się ten początek sezonu dla mojego nowego klubu. Myślę, że na ten słaby start miał wpływ brak własnego toru. Mam nadzieję, że druga część sezonu będzie zdecydowanie lepsza. W każdym meczu pojedziemy o zwycięstwo dla Lee - podkreśla Łukasz Sówka, który wierzy, że jego zespół szybko opuści ostatnią pozycję w tabeli Enea Ekstralidze i wygra w końcu pierwsze spotkanie w tym sezonie.

Młodemu żużlowcowi z Kalisza różnie wiedzie się w tym sezonie. Dobre mecze przeplata z gorszymi, a jak przyznaje, wszystko wynika z odpowiedniego spasowania się z torem. - Zależy, jak kto trafi ze sprzętem. Najsłabszy może wygrać z najlepszym, a ten najlepszy może przegrać z najsłabszym. Jestem tego przykładem. Potrafiłem pokonać Tomasza Golloba u niego na torze, a ostatnio wiodło mi się słabiej we Wrocławiu. Wszystko to kwestia dopasowania sprzętu - kończy nasz rozmówca.

Źródło artykułu: