- Derby były bardzo udane. Przede wszystkim chciałbym podziękować wszystkim kibicom, którzy pojawili się na stadionie. Czuło się ten fantastyczny doping z trybun. Myślę, że wszyscy świetnie się bawili. Przy okazji oglądaliśmy wspaniałe i interesujące widowisko. Było dużo ścigania, także uważam, że wszyscy są bardzo zadowoleni - przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Wojciech Stępniewski.
Według wielu osób, które przyszły w niedzielę na MotoArenę, pomysł z rozegraniem Derbów Pomorza w stylu retro był bardzo udany. - Myślę, że każdy znalazł coś dla siebie w tym meczu. Starsi kibice może odnaleźli chociaż cząstkę tego, co by im przypominało młodzieńcze czasy spędzone na stadionie przy ulicy Broniewskiego. Liczę również, że młodzi kibice zauważyli jak przy tej atmosferze z lat 80. można się przyjemnie bawić. Wynik generalnie jest sprawą drugorzędną. Przede wszystkim powinniśmy przychodzić na mecze dlatego, by oglądać wspaniałe ściganie i spędzić miło czas na stadionie - powiedział prezes Unibaksu Toruń.
Wojciech Stępniewski ocenił występy części swoich zawodników w niedzielnym meczu. - Zabrakło trochę punktów bliźniaków, którzy nie mogą popełniać takich błędów na swoim torze. Jednemu z nich brakuje cwaniactwa na torze. Jeżeli chodzi o Zbyszka Czerwińskiego, to cały czas jest kwestia odpowiedniego dopasowania sprzętu do nawierzchni toruńskiego toru. Będziemy nad tym pracować. W przypadku Adriana Miedzińskiego uważam, że jest lepiej, ale stać go na dużo więcej.
Sternik torunian przyznał, że przed pojedynkiem z Polonią jego zespół skorzystał z rady byłego menedżera Unibaksu, Jacka Gajewskiego.- Chciałbym przy okazji podziękować Jackowi Gajewskiemu za słuszną uwagę, co do umieszczenia Darcy’ego pod odpowiednim numerem. Widać, że jego koncepcja zadziałała. Wielkie dzięki Jacek! Jesteśmy cały czas w kontakcie. Czasami większym, czasami mniejszym. Jacek jest całym sercem za Toruniem.
W niedzielę falę krytyki wywołało zachowanie Roberta Kościechy, który po upadku w dziewiątym wyścigu długo nie podnosił się z toru. - Jeżeli chodzi o ten upadek, to po nim Robert trochę zachował się nie fair. Profesjonalista nie powinien takich rzeczy robić. Na szczęście Ryan pokazał, że był świetnie przygotowany. Potrafił po raz kolejny wygrać start i uratować remis - zakończył Wojciech Stępniewski.
Oprawa zawodow i swietnie spedzony czas na stadionie oczywiscie bardzo sie liczy.
Co do blizniakow, to wiadomo czas zaczac jechac.
Czytaj całość