Ronnie Jamroży: Chciałem rano potrenować, ale w zasadzie nie było polewaczki. Później wyjechała, polała trochę wody. Ale ciągle było jej mało. Nie był to taki sam tor, jak na zawodach. W trakcie meczu powiedziałem polewaczkowemu, żeby nalał jak najwięcej wody, ile tylko może. Od razu dało to efekty, zacząłem wygrywać starty. W jednym z biegów wygrałem start, ale popełniłem mały błąd na pierwszym łuku i rywale mnie wypchnęli. Z kolei w ostatnim wyścigu wiedziałem, że wygram start z pierwszego pola, ale nie upilnowałem Davida Ruuda. Był on dzisiaj strasznie szybki. Można było jednak dzisiaj wygrywać z przeciwnikami. Generalnie zaobserwowałem taki szczegół, że wygrywaliśmy momenty startowe, a nie było tak zwanego dociągu do łuku. Był to nasz główny problem, spowodowany tym, że nawierzchnia była za twarda. Goście byli znacznie lepsi na dojeździe do pierwszego łuku, a jak wiadomo, jego rozegranie jest w Rawiczu bardzo ważne. Kilka razy próbowałem mijać rywali przy płocie, ale biegi tak się układały, że nie byłem w stanie nikogo wyprzedzić. Miałem niedawno spore problemy z podwoziami, silniki na dzisiejszy mecz zostały te same, co wcześniej. Miałem ostatnio ciężkie tygodnie, bo notowałem sporo upadków, to też w jakimś stopniu na pewno wpłynęło na moją dyspozycję. Jak się później okazało, w Grudziądzu jechałem z pękniętym mostkiem. Wcześniej o tym nie wiedziałem, uświadomiło mi to dopiero prześwietlenie. Nie miałem żadnych kompleksów w stosunku do zawodników z Ostrowa, bo wygrywam z nimi w innych ligach, ale dzisiaj byli po prostu lepsi.
Marcel Kajzer: W dniu dzisiejszym tor był bardzo twardy, nie wiem czy kiedykolwiek wcześniej był w Rawiczu równie twardy. Rywale niestety lepiej się do niego spasowali. Dzisiaj w większości biegów startowałem z zewnętrznych pól startowych, podczas gdy zazwyczaj jeżdżę z tych bliższych krawężnikowi. Moim zdaniem nie ma co kombinować z torem, robić go strasznie twardego, tylko trzeba jechać cały czas na takim samym – rawickim, zarówno na treningach jak i w meczach. Miałem dzisiaj silnik przygotowany przez pana Andrzeja Krawczyka, a wiadomo, że zna on się na rzeczy. To przecież on przygotował sprzęt Emilowi Saifutdinovowi na finał IMŚJ, w którym Rosjanin zwyciężył. Na sprzęt narzekać więc nie mogę. W moim wykonaniu nie był to najlepszy występ, mam nadzieję, że w przyszłości będzie lepiej.
Henryk Jasek (trener Kolejarza Rawicz): Kolejny słaby mecz naszej drużyny. Kiedy tydzień temu w Grudziądzu zdobyliśmy 42 punkty i bardzo mało brakowało, a wygralibyśmy w tym spotkaniu, wydawało się, że dziś powinniśmy pojechać lepiej. Gdyby w Grudziądzu wystąpił Marcel, to wynik mógłby być sensacyjny. A tymczasem dzisiaj po dobrym meczu wyjazdowym przyszła pora na wysoką porażkę u siebie. Nasi zawodnicy są w większości za słabi na pierwszą ligę i prezentują poziom drugoligowy. Na pewno po czternastu z rzędu porażkach nie możemy być zadowoleni, ale będziemy jeszcze walczyć o jakieś zwycięstwo w tym sezonie.
Adrian Gomólski: Jestem bardzo zadowolony, szkoda tylko trochę, że nie udało się zdobyć kompletu punktów. Przed ostatnimi biegami bardzo dużo wody wylano na tor i było bardzo ciężko wyjechać ze startu. Walczyłem jednak, na wejściu w łuki - tylne koło mnie wyprzedzało i dopiero od połowy łuku dopiero zaczęło przyczepność łapać. Wcześniej bardzo dobrze się mój motocykl zachowywał na starcie i na trasie. Bardzo lubię startować w Rawiczu. Jest to tor techniczny, niektórzy za takimi nie przepadają, mi natomiast odpowiada. Szkoda, że niezbyt dobre wieści dotarły z Daugavpils. Mam nadzieję, że w rundzie play off uda nam się odrobić straty do Lotosu.
Chris Harris: Średni mecz w moim wykonaniu. Mogło być lepiej, wynik drużyny jest jednak najważniejszy. Wciąż walczymy o Ekstraligę, będziemy dawać z siebie wszystko w kolejnych meczach, żeby się do niej przybliżyć. Myślę, że pójdzie mi w nich nieco lepiej niż dzisiaj.
Jan Grabowski (trener KM-u Intaru Lazur): Zawodnicy pokazali, że na wiele ich stać, ale nie należy za bardzo tego traktować jako odzwierciedlenie ich formy. Nie ukrywajmy, że zespół z Rawicza jechał bardzo słabo. Robert Miśkowiak zna ten tor jak własną kieszeń, być może ten występ pozwoli mu się odbudować i uwierzyć we własne siły i umiejętności. Aby myśleć o zajęciu drugiego miejsca będziemy musieli dwukrotnie pokonać Lotos Gdańsk, nie możemy też w żadnym wypadku strącić punktów.