- Mogłem już w tym roku jeździć w Grand Prix z numerem 15. Otrzymałem bowiem taką propozycję od BSI. Miałem już wówczas uzgodnione warunki kontraktu w Gorzowie i nie mogłem zrezygnować z tej umowy. Uznałem, że lepiej będzie podnieść swoje umiejętności w tym sezonie w Gorzowie i wrócić po coś do Grand Prix, a nie tylko w nim startować. Nie ma sensu jeździć w cyklu poza pierwszą ósemką. To rodzi tylko koszty. Chciałbym powrócić do Grand Prix w stylu Jarosława Hampela, który odpoczął od cyklu, ale jak już do niego wskoczył to walczy o najwyższe laury. Będę dążył do tego, by w sezonie 2012 awansować do cyklu Grand Prix 2013. W tym roku jestem drugim rezerwowym z numerem 20. Jeżeli będzie mi dane, być może wystartuję w którejś z rund Grand Prix w tym sezonie - powiedział dla SportoweFakty.pl Krzysztof Kasprzak.
Podstawą dla 28-letniego żużlowca jest powrót do wysokiej formy sprzed kilku sezonów. - Każdy powtarza to, że jeździ mi się dobrze w Gorzowie i widać, że wielu trzyma się tej teorii. Gdy miałem spadek formy, pojechałem do Gorzowa i wykręciłem niezłe punkty. Wystartowałem w Memoriale Edwarda Jancarza znalazłem się na podium. W lidze przed Drużynowym Pucharze Świata też było nieźle. Pokonałem wówczas dwa razy Nickiego Pedersena, który przecież jeździł tam na co dzień. Widać, że ten tor mi odpowiada. Mam nadzieję, że potwierdzę to w sezonie 2012 - przyznaje Kasprzak.
W 2011 roku Kasprzak był także członkiem złotej polskiej drużyny, która tytuł wywalczyła w Gorzowie. Od tego sezonu Drużynowy Puchar Świata będzie rozgrywany w czteroosobowych składach poszczególnych drużyn. To rodzi jeszcze większą konkurencję w reprezentacjach. - Kiedy startowało nas pięciu, już było ciasno. W tym roku pojedzie czwórka. Trener zdecyduje, kto będzie w połowie sezonu w najlepszej formie i z pewnością wyselekcjonuje najlepszych, tak by zdobyć kolejne złoto dla Polski. Wiadomo, że Jarek i Tomek są pewniakami do kadry na Drużynowy Puchar Świata. Zostają jeszcze dwa miejsca. Zrobię wszystko, by się znaleźć się w tej czwórce i pomóc kolegom w obronie tytułu – zapewnia Krzysztof Kasprzak.