Limit zawodników z cyklu Grand Prix w Speedway Ekstralidze to największy absurd regulaminu, który będzie obowiązywał w przyszłym sezonie. O pozostały paradoksach regulaminu piszemy TUTAJ!. Wprowadzenie tego przepisu nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia. Prezesi klubów Speedway Ekstraligi próbują wprowadzić w życie kolejny pomysł, który ich zdaniem uzdrowi finanse klubowe. Jednocześnie ustalili, że w składzie musi się znaleźć aż czterech Polaków. To doprowadzi do sytuacji, że co najmniej kilkunastu zawodników będzie musiało przejść z I ligi do Ekstraligi. Z takimi sytuacjami mieliśmy już do czynienia w przeszłości. Zawodnicy z niskim KSM, ale idealnie komponujący się do składu windowali swoje oczekiwania finansowe. A prezesi... płacili. Nie sądzę, aby tym razem było inaczej. Do polepszenia finansów klubów nie doprowadzi ani wprowadzenie przepisu, że żaden z klubów nie spada z ligi, ani ograniczenie liczby zawodników z cyklu GP, ani wreszcie wprowadzenie limitów KSM. To wszystko sztuczne zabiegi, które mogłyby się sprawdzić jedynie pod warunkiem, że w parze z nimi szedłby zdrowy rozsądek żużlowych działaczy.
Limit zawodników z cyklu GP w Speedway Ekstralidze ma jeszcze jeden negatywny skutek. Jak wspomniał w rozmowie ze SportoweFakty.pl trener kadry narodowej Marek Cieślak, zawodnikom może nie zależeć na startach w cyklu Grand Prix! Zamiast startów w cyklu, które wiążą się z dużymi nakładami finansowymi, zawodnicy wybiorą starty w polskiej lidze, w której będzie można zarobić największe pieniądze. To nie dotyczy oczywiście takich zawodników jak Jason Crump, Nicki Pedersen czy Andreas Jonsson. Ale już taki Chris Harris zanim przyjmie dziką kartę GP, mocno się zastanowi, czy mu się to opłaca. Jeżeli bowiem będzie chciał nadal reprezentować barwy PGE Marmy Rzeszów, a klub z województwa Podkarpackiego zatrzyma w swoich szeregach Crumpa, to Anglik nie będzie mógł liczyć na miejsce w składzie. Podobnie sytuacja wygląda z innymi zawodnikami, którym zaproponowano starty w GP. W Toruniu głośno mówi się o tym, że Darcy Ward nie przyjmie dzikiej karty zaoferowanej przez BSI. Na horyzoncie próżno również szukać zawodników, którym z kolei zależałoby na tyle na startach w cyklu, żeby sami zgłaszali swoje kandydatury.
Jest jednak pewien wyjątek. To polski zawodnik, który stosunkowo niedawno wznowił po dłuższej przerwie treningi. To... Bartłomiej Czekański, redaktor między innymi SportoweFakty.pl, który w przeszłości próbował swoich sił na torze. Próbkę jego możliwości można sprawdzić zagłębiając się w ostatni felieton dla TVP Sport, który jest dostępny TUTAJ!. Redaktor Czekański może nie jest jeszcze w najlepszej formie, ale trzeba wziąć pod uwagę fakt, że był to dopiero trzeci trening po dłuższej przerwie, a w dodatku z nie do końca zaleczoną kontuzją. Redaktor Czekański w przeciwieństwie do żużlowców ma jeden poważny argument w rozmowach z BSI. Chce startować w GP! - Nie jestem jeszcze w pełni sił, ale można śmiało napisać, że w każdej chwili przyjmę propozycję startów w GP - powiedział Bartłomiej Czekański.
Ktoś powie, że robimy sobie żarty. Tak jednak nie jest. Paradoksalnie właśnie teraz będziemy mogli się przekonać, ile dla międzynarodowej arenie znaczy polska liga. Dotąd tylko słyszeliśmy, że mamy najlepszą ligę świata i że powinno się nas szanować. Teraz dzięki decyzji Speedway Ekstraligi sprawdzimy, komu zależy na startach w lidze (czytaj zarabianiu pieniędzy), a komu na walce o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Wtedy śmiechu może być co nie miara i okaże się, że propozycja startów dla redaktora Czekańskiego wcale nie będzie niesmacznym żartem.