Piotr Pawlicki upadek zaliczył w pierwszym swoim biegu, w którym mierzył się m.in. z Patrykiem Dudkiem. Po starcie na prowadzeniu znalazł się zielonogórzanin, który próbował "założyć" kolegę z reprezentacji. - Nałożył łokieć na moją rękę, było bardzo ciasno, dlatego nasze motocykle się sczepiły i obaj wylądowaliśmy na bandzie - opisuje młodszy z braci Pawlickich. Dudek z toru podniósł się o własnych siłach, a leszczynianin z grymasem bólu na twarzy został odwieziony do szpitala.
Na miejscu okazało się, że kontuzji uległa lewa ręka debiutanta w mistrzostwach świata juniorów. Lekarze zdiagnozowali otwarte złamanie z przemieszczeniem. - Niestety, ale nie obędzie się bez operacji - dodaje. - Zaraz po zawodach jedziemy do szpitala w Poznaniu, gdzie lekarze ustalą sposób i przebieg leczenia. Szkoda, że wszystko zakończyło się dla mnie tak pechowo, bo lubię miejscowy tor i mogłem pokusić się o dobry wynik.
Po powrocie ze szpitala Pawlicki dopingował swojego brata - Przemysława, który z kompletem punktów wygrał gnieźnieński finał, a w końcowej klasyfikacji zajął trzecie miejsce. - Przemek pokazał, że jest jednym z najlepszych zawodników świata, z czego bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że za rok będzie jeszcze lepiej!
Dodajmy, że Piotr Pawlicki w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów został sklasyfikowany na dziewiątym miejscu (25 pkt).