Tomasz Kabza i Piotr Toporek: Herbie masz 41 lat. Po pięciu turniejach ze sporą przewagą przewodzisz stawce klasyfikacji generalnej Grand Prix 2011. Drugi w klasyfikacji Tomasz Gollob, też przekroczył 40-tkę, a ostatnio stwierdził, że żużel można uprawiać maksymalnie do 50. roku życia, co o tym sądzisz, myślisz, że to realne?
Greg Hancock: Kilka lat temu taką barierą była 40-stka, ale przełamał ją niewątpliwie Andrzej Huszcza, który mimo swojego wieku jeździł wyśmienicie. U mnie sytuacja wygląda w ten sposób, że jeśli wstaję rano i czuję, że mam ochotę na ściganie i mam wiarę w to, że mogę zostać mistrzem świata, to nadal zamierzam startować na żużlu. Oczywiście, osobną rzeczą są możliwości czysto fizyczne, zamierzam się ścigać tak długo jak tylko organizm mi na to pozwoli. Na razie wszystko jest dobrze, ale każdego roku coraz trudniej utrzymać wysoką formę.
Wspomniałeś o Andrzeju Huszczy, z nim kojarzyła Ci się Zielona Góra, zanim trafiłeś do Falubazu?
- Oczywiście, że przede wszystkim z Andrzejem Huszczą. To podstawowe skojarzenie dla każdego, kto kocha żużel. Huszcza to Falubaz, Huszcza to Zielona Góra. On jest jak król w tym mieście. Zawsze miły i uśmiechnięty, zawsze go lubiłem, mimo że był niesamowicie trudnym rywalem na torze. Jeśli chodzi o zwiedzanie, to miałem okazję kilka razy przejść się po mieście, ale podczas sezonu ciężko znaleźć czas na dłuższy pobyt, często od razu po meczu muszę jechać na prom do Szwecji. Na pewno jednak prywatnie odwiedzę Zieloną Górą podczas święta Winobrania,o którym dużo słyszałem.
Jak to się stało, że trafiłeś do Falubaz Zielona Góra?
- Już wcześniej miałem kontakt z działaczami z Zielonej Góry i byliśmy nawet bardzo blisko podpisania umowy, jednak wówczas ostatecznie w Zielonej Górze zakontraktowany został Nicki Pedersen, a ja trafiłem do Gdańska. Klub okazał się wielką porażką, bo choć kibice byli świetni, to działacze do dziś nie rozliczyli się z należności. Później trafiłem na świetny klub w Częstochowie, niestety problemy finansowe zmusiły mnie do przenosin. Miałem kontrakt na kolejny sezon, ale prezes Marian Maślanka nie ukrywał kłopotów finansowych i dał mi wolną rękę, abym poszukał nowego klubu. Wtedy trafiłem do Zielonej Góry i absolutnie nie mogę narzekać. Na pewno duża w tym zasługa prezesa Maślanki, który polecił mi Falubaz jako klub prowadzony przez młodego i entuzjastycznie nastawionego do żużla prezesa. Moje dotychczasowe starty w Falubazie to naprawdę niesamowite przeżycie, a kibice mają w tym ogromny udział, są szaleni i uwielbiam atmosferę podczas meczu. W tej kwestii Andreas Jonsson ma identyczne zdanie i kiedy idziemy razem przed meczem obok sektorów na wejściu w drugi łuk, jest spokojnie i można porozmawiać, kiedy jednak rozpoczyna się doping kibiców, to jest coś niewyobrażalnego. Nie będzie w tym żadnej przesady, kiedy powiem, że my, zawodnicy czerpiemy niesamowitą energię z tego dopingu, tego tumultu na trybunach. To jest fantastyczne uczucie, które bardzo pozytywnie nas nakręca.
Więcej w 7 numerze nieregularnika "Tylko Falubaz", który będzie dostępny z weekendowym wydaniem Gazety Lubuskiej. Kibice Falubazu mogą go także bezpłatnie otrzymać w Sklepach Kibica w Galerii Handlowej Auchan i Focus Mall.