Robert Sawina (trener Polonii Bydgoszcz): Chcieliśmy pojeździć z obcą drużyną, na innym obiekcie, żeby mieć więcej informacji na temat naszego przygotowania, a więc jestem jak najbardziej zadowolony z tego treningu punktowanego. Można powiedzieć, że swoje cele zrealizowaliśmy. Słabo pojechał Denis Gizatulin i chyba nie miał pomysłu na ten tor. Na pewno nie może być z jego strony żadnego usprawiedliwienia.
Piotr Szymko (trener Stokłosa Polonii Piła): Żartem mówiąc powinniśmy jeździć w pierwszej lidze, bo z tymi zespołami robimy lepszy wyniki niż w naszej lidze. Po sparingu widzę wzrost formy u Piotrka Rembasa i to mnie bardzo cieszy. To, że Mariusz (Franków) jedzie dobrze w sparingach - już do tego przywykłem. Niech to się przełoży tylko na mecze ligowe, to o wyniki będę spokojny. Brakuje jeszcze trochę taktycznego zmysłu, bo w drugim biegu gdyby Mariusz lekko spojrzał w prawo, to puściłby Cypriana i byłoby 5:1, ale brakuje jeszcze zgrania drużynowego. Sporo błędów było u naszych młodych zawodników. Przemek oglądał się na brata i stracił pozycję. To oczywiście tylko sparing, ale w lidze było podobnie, gdy czekał na Pawła Staszka. Trzeba sobie pomagać, ale nie z tak szybkim zawodnikiem jak Robert Kościecha. Był to dobry sprawdzian i będziemy robić takie dwa w miesiącu, aby szlifować formę. Andrzej Korolew dzisiaj nie jechał, ale był wczoraj z nami na treningu. Początkowo nie wyglądało to najlepiej, ale w końcowej fazie się dopasował i widziałem Korolewa z ubiegłego roku. Nie było go dzisiaj, bo zgodziłem się na jego udział w treningu Grand Prix, ponieważ jedzie ostatni raz z Artiomem Łagutą, gdyż jest to jego debiut. Andrzej doprowadził go w pewnym sensie do tego cyklu i chciał zwieńczyć swoją pracę udziałem w pierwszym treningu. Pozwoliłem mu pojechać i na tym ich współpraca bezpośrednia się kończy. Andrzej zajmuje się teraz tylko sobą i myślę, że szybko się odnajdzie. W ubiegłym roku dużo startował na starym sprzęcie, starych sprzęgłach, a teraz ma wszystko nowe. Kupił pięć kompletów sprzęgieł, a dopiero na koniec treningu trafił w odpowiednie sprężyny i wygrywał wszystkie starty. To rutyniarz i nie należy go odtrącać, a mu pomóc, bo jako jedyny z liderów starej paczki zdecydował się zostać w Pile.
Piotr Pawlicki (Stokłosa Polonia Piła): W pierwszych biegach próbowałem drugi silnik. Później obraliśmy już lepsze przełożenia i obierałem lepsze ścieżki. W ostatnim starcie chciałem sprawdzić, czy ten motocykl, który był już spasowany jedzie tak samo dobrze, no i było widać, że jest tak samo. Kciuk mam złamany, wiadomo, że cały czas boli, ale mrożę go sobie między biegami, mam usztywnienie, chodziłem na różne zabiegi rehabilitacyjne i można jechać. Na torze wcale mi ten palec nie przeszkadza, bo przy takiej adrenalinie tego się nie czuje, ale jak zjadę z toru odczuwam lekki ból. Chciałbym podziękować wszystkim moim sponsorom: Agro-Handel, Marwin, Smart-Way, Astromal, Astromet, AGS, Wieniawa i Nice. Bardzo dziękuje także rodzinie, mechanikom i oczywiście kibicom.
Tomasz Gapiński (Polonia Bydgoszcz): Zawodnicy z Piły też potrafią wygrywać, a więc się ścigaliśmy. Widać, że są w coraz lepszej dyspozycji i życzę im, aby ją utrzymali do meczu w Krośnie. Dzisiaj testowałem nowy silnik, na którym jeszcze nigdzie nie startowałem, a tylko trenowałem w Bydgoszczy i jestem zadowolony, bo można się na nim ścigać. Próbowaliśmy różnych ustawień i raz wychodziło lepiej, a raz gorzej. Troszeczkę ja popełniłem błędów w jednym biegu, bo starałem się atakować zbyt szeroko i przegrałem ten ostatni wyścig. W Gnieźnie jest granit, a w Pile czarny żużel, więc w lidze czeka nas coś zupełnie innego. W Bydgoszczy też trenujemy na twardym torze, a lepiej przyjechać i potrenować z przeciwnikiem, niż jeździć we własnym gronie.
Mariusz Franków (Stokłosa Polonia Piła): Dużo dzisiaj próbowaliśmy i nie chcieliśmy za wszelką cenę wygrywać, ale testować dwa motocykle na twardym torze. W pierwszym biegu było dobrze, na drugi wziąłem inny motocykl i było gorzej. Pierwszy się spisywał lepiej i chodziło nam o sprawdzenie obu. W Opolu może popełniłem błąd, bo jechałem na pożyczonym motocyklu od Pawlickich. Trenowałem na nim w Gnieźnie i było dobrze, a wręcz bardzo dobrze, ale na końcu się rozleciał i mechanik zabrał go do zrobienia. Teoretycznie miał chodzić tak samo, ale to nie było to i efekt był widoczny. W czasie meczu zamiast się ścigać szukałem ustawień. Niestety tak wyszło, bo były święta i majster za bardzo nie miał czasu i w dzień meczu go odebrałem, włożyłem i tak musiałem jechać.