Władze Unii Leszno od kilku tygodni konsekwentnie powtarzają, że Przemysław i Piotr Pawliccy nie będą występowali w Lesznie, a jeśli chcą zmienić klub, to w grę wchodzi wyłącznie wypożyczenie do jednego z ośrodków spoza Speedway Ekstraligi.
To z kolei nie odpowiada Pawlickim. Starszy Przemysław w rozmowie z naszym serwisem przyznał, że nadal żyje nadzieją, że sprawa znajdzie szczęśliwy koniec, a on będzie mógł kontynuować karierę w elicie. - Od początku tego sporu powtarzam, że chcę startować w ekstralidze. Mimo, że na razie jest tak, a nie inaczej, to cały czas wierzę, że w nadchodzącym sezonie będę ścigał się w składzie jednego z ekstraligowców. Tam chcę podnosić swoje umiejętności - uciął spekulacje na temat wypożyczenia do Startu Gniezno, w którego barwach wystąpił w treningu punktowanym ze Stelmet Falubazem Zielona Góra.
Czy to oznacza, że Pawlicki nadal bierze pod uwagę np. pozostanie w Lesznie? - Na razie jest cisza. Nie prowadzimy żadnych rozmów - przyznaje. - Sytuacja jest ciężka, ale mam nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży. Zobaczymy.
Przemysław Pawlicki
Zawodnik podkreśla, że jest zmartwiony, że drugi rok z rzędu u progu sezonu nie ma pewności w jakim klubie będzie kontynuował karierę. - Oczywiście, że chciałbym wiedzieć, gdzie będę startował. Niestety, na razie jest tak, a nie inaczej i muszę się z tym pogodzić. Mogę żyć tylko nadzieją, że w końcu ta sprawa się wyjaśni - dodaje.
Także Piotr Pawlicki nie wie co będzie z karierą jego synów. Podkreśla, że jest zainteresowany spotkaniem z władzami Unii Leszno i zakończeniem sporu. - Na razie nic nie wiem - zaskakuje. - Od momentu zakończenia rozmów z Unią Leszno, co miało miejsce na przełomie października i listopada, nie dostaliśmy nawet jednego pisma informującego nas, jaka jest nasza sytuacja. Dlatego sam na swój koszt wykupiłem wszystkie niezbędne licencje, opłaciłem badania lekarskie. Żeby chociaż mogli trenować. Dla dobra chłopców chciałbym spotkać się z władzami Unii Leszno i wszystko wyjaśnić.
Jednocześnie uważa, że najbardziej pokrzywdzony w sprawie jest jego najmłodszy syn - Piotr. - Rok temu mogłem podpisać kontrakt w innym klubie, ale władze Unii nalegały, żeby Piotrek został ich zawodnikiem. Mówili, że z Przemkiem też dojdą do porozumienia i wszystko zakończy się po myśli wszystkich zainteresowanych stron - przypomina. - Tymczasem teraz jest tak, że obaj zostali zesłani do niższej ligi. Pytam się za co? Co im takiego zrobił Piotrek, który w ubiegłym sezonie jeździł zaledwie 2,5 miesiąca? Nie pasuje im Przemek? To niech dadzą mu wolną rękę. Ale w czym zawinił Piotrek? Na co liczą władze Unii? Że przyjdziemy na kolanach? Że będziemy błagać o kontrakt?
Piotr Pawlicki jr (CZ) przed Protasiewiczem (Ż) i Dudkiem (B)
Senior rodu Pawlickich przypomina, że dokładnie taka sama sytuacja miała miejsce rok temu: - Nie wiem dlaczego nadal jesteśmy upokarzani. Nie udało im się rok temu z Przemkiem, to teraz próbują z całą naszą rodziną. Ale powtarzam kolejny raz, jeśli mają coś do mnie, to niech mszczą się wyłącznie na mnie, a nie na moich synach! Jeśli mamy czekać w kolejce, to OK. Nie ma problemu. Byleby tylko nie cierpieli moi synowie.
Piotr Pawlicki podkreśla, że wcale nie domagał się od Unii Leszno kosmicznych pieniędzy, o których informowały media. - Każdy kto siedzi w żużlu ten wie, że bez pieniędzy nie da się zrobić bardzo dobrego wyniku. Jednak to co czytacie w mediach to są bzdury. My nie chcemy wielkich pieniędzy! Tylko normalne, tak żeby nie mieć problemów z przygotowaniem sprzętu, który jest niezbędny do podnoszenia umiejętności i robienia dobrego wyniku.
W czasie rozmowy, Pawlicki przypomniał, że jeśli wkrótce nie uda im się wyjść z tej patowej sytuacji, to nie wyklucza zakończenia kariery przez obu swoich synów. - Nie wiem dlaczego tak nas traktują. Może jedynym rozwiązaniem jest rzucić wszystko w kąt, dać ogłoszenie, posprzedawać wszystko co możliwe i dać sobie spokój.